BŁOTNE ABECADŁO

wtorek, 27 października 2015

WYBORCZA DEMOLKA

Jak najbardziej słuszny postulat deratyzacji karaluszków, które przez osiem lat żywiły się Rzplitą  – przyniósł oto spodziewany efekt. Albowiem euforia w obozie pisowskiej ciżby po ogłoszeniu przez PKW (symbol zastrzeżony w archiwach) znamion karaluszków klęski, zdaje mi się aż nazbyt pojemnym znakiem (jeśli pozostaniemy w zakresie symboli) zdewastowania polskiej świadomości narodowej. 
Na jakich to bowiem umysłowych szczudłach grasuje ta sklecona naprędce polska myśl polityczna? Otóż trzeba tu sięgnąć do takich aktów ekspresji, które z natury rzeczy stają się symbolami. Kiedy więc przez katolicki polski Bantustan defilują us-raelskie kolumny wojennego żelastwa, to należą te obrazki do – wyartykułowanego na pohybel Polanom – pisowskiego i peowskiego patriotycznego katechizmu. Kiedy jednak chcą przejechać przez katolicki polski Bantustan rosyjskie "Nocne Wilki", to klasyfikuje się ten przejazd jako zbrodniczą prowokację prezydenta Władimira Putina, który w ten nikczemny sposób chce zamanifestować odwieczną "ruską butę". I w tak łatwy frazeologiczny sposób stają się owi motocykliści "moskiewskimi bandytami". Szczególnej zaś żałości nabiera postulat referenta z "Klubu Ronina", by nie wpuszczać "Wilków" do Klechistanu pod pozorem nadmiernej toksyczności gazów wydzielanych przez ich motory. Jak wiadomo harleje to zwykle nienadające się do jazdy trupy, które mogą zatruwać klechistańską atmosferę. A niejaki golumowaty Targalski obciąży Władimira Putina następną zbrodnią, dla której własnych schizoidalnych wymysłów nie ma żadnej tamy. I w taki oto sposób kultywujemy naszą narodową moc i rację stanu.
Ażeby jednak nie popaść w nadmierną fascynację wytworami własnego umysłu, staram się, jak najbardziej się staram, odczytać intencje innych Autorów, mających w miarę rzeczowe podejście do samych siebie. Przecież nie mogę każdego Autora, który wypowiada obce mi poglądy, oskarżać zaraz o zdradę i stawiać go pod ścianą w celu rozstrzelania jego myśli. Trupów to my mieliśmy tutaj dostatek!
I tu zaraz się nakładają obrazy z Powstania Warszawskiego, gdzie nasza wzniosła myśl polityczna urządziła nam patriotyczną masakrę. Także i dzisiaj takiego autoramentu zdezelowana świadomość zdaje się starać ten zabieg powtórzyć i uczynić ziemie Rzeczypospolitej unicestwiającym Ją przedpolem zbliżającej się – wedle wielu dostępnych znaków – wojny. Aliści każdy w miarę przytomny na umyśle adept publicystycznej narracji, musi doznać pisarczykowej udręki i zadyszki z powodu wyraźnie dającego się zauważyć przyspieszenia dziejów, dla których on nie ma żadnej alternatywy, bowiem orędzie na cześć i chwałę Jarosława II Krzywoustego, wygłoszone onegdaj przez  wybranego ciupasem prezydenckiego Nominata, domyka klatkę w której znalazła się Rzeczpospolita. Tak więc kwarantanna zarządzona wobec krytyków Jego Swiątobliwości Prezydenta  nieodwołalnie minęła. Wyborcze głosy – to doprawdy zbędny ekwiwalent!

(Dopisane 26 listopada 2015)
Jakże szybko i nieobliczlnie wyszło szydło z wora!  PISIS i Premierzyca, wykreowana w Departamencie Stanu US-raela (The International Visitor Leadership) jak podobni jej kursanci: Marcinkiewicz, Kwaśniewski, Suchocka, Komorowski, Tusk – zmieceni już albo częściowo zużyci – wzięła się za miotłę i wymiata wszystko, co wedle jej rozumku i Jarosława II Krzywoustego uwierać może ich poczucie odmienianej we wszystkich przypadkach "prawdy". Bo tylko wtedy ichnia "prawda" może mieć się dobrze, gdy nie ma dla siebie żadnej alternatywy. Tedy za wyjątkowo symboliczny fakt uznaję likwidację internetowych stron firmowanych przez Macieja Laska i Wiesława Jedynaka, gdzie rzeczowo i odpowiedzialnie (aczkolwiek z pozostawieniem przestrzeni dla błędu lub zaniechania z przyczyn obiektywnych) przedstawione były opisy przyczyn i skutków katastrofy smoleńskiej. "Ta strona została zamknięta i będzie zamknięta po prostu" – ogłosiła koleżanka kursantka. Fanatyzm karmiony cenzurą wyklucza jednakże wszelki dyskurs! Ale nie po to zgrywaliśmy się na polskich patriotów, by teraz się tłumaczyć. Paciorek i morda w kubeł!

A tymczasem...