BŁOTNE ABECADŁO

czwartek, 9 czerwca 2022

POLSKA W UKROPIE

 Już raz dałem taki tytuł dla mającego się stworzyć felietonu, ale na drugi dzień tytuł ten odwołałem i wycofałem się w zaułek zaciszny. A to dlatego, że wstyd mnie ogarnął, bowiem pisanie o rzeczach tak oczywistych dla każdego myślącego przedstawiciela rodzaju ludzkiego musi powodować w nim poczucie głębokiego stresu, czyli swoistej dychotomii myślenia. Wprawdzie o bezinteresowne myślenie trudno jest podejrzewać rzesze tubylczej ludności, ale pułapka na niedobitki umysłowej wolności wciąż nie jest domknięta i przepadają w niej nie tylko najbardziej duchowo upośledzeni. Bo ci umysłowi nieszczęśnicy  przyłączą się do każdej niegodziwości za 500 plus i trzynastą emeryturę i jeszcze pójdą się bezmyślnie  "zaszczepić". Ale nie o nich mówię, aczkolwiek i dla nich mam jakieś tam usprawiedliwienie. Mówię więc o tych, których podejrzewam o wspólnotę myśli, która rodzi się i umiera w każdej sekundzie naszego Istnienia pozbawiona naszej wiary i opieki. Akurat tu, nad Wisłą, na wiślanym ruchomym piasku. Kiedy więc chcą nas z tej Ojczyzny wygnać, kiedy starają się nas zaprzepaścić w Ukropie - bo pojęli, jak można ugotować polską żabę -  nie daj się uśpić ciepłą wodą, bo i tej ci zabraknie. Tam, na Ukrainie, stojącej u kraja Rzeczypospolitej, panowali Zasławscy, Braniccy, Pułascy, Stadniccy, Zalescy, Szydłowscy, Orłowscy, Boguszowie, Krechowieccy, Dwerniccy, Konopaccy, Podgórscy, Mniszkowie, Szembekowie itd..., a więc te wielkie rody Rzeczypospolitej. Wokół gospodarowali zwyczajni polscy kmiecie, bo nie da się dokładnie wydzielić, co kozackie rozbójnicze, a co Rzeczypospolitej.  Dzisiaj na Ukrainie sposobią się do ukraińskiej klęski blagierzy Arestowicze, mięśniaki Kliczcy, komicy Zeleńscy i ich błazny. Zwyczajny lud ukraiński umiera w okopach, i nie wie za co. Nie wie, kto go do nich zapędził. Dla podtrzymania tej samounicestwiającej się narracji, obowiązuje w załganych mediach jedna prostacka wizja złej i za wszelkie zło odpowiedzialnej Rosji. Wśród wielu symboli tego panoszącego się łgarstwa łatwo jest wskazać na wybitnych Prawych i Sprawiedliwych pantoflarzy, jak na ten przykład  krakowski kaznodzieja w proffessorskiej aurze Andrzej Nowak, któremu już niegdyś poświęciłem nieco uwagi, gdy chciał podreperować swoją historyczną reputację kandydaturą na lokatora prezydenckiego Pałacu w załganej doszczętnie Rzeczypospolitej sfanatyzowanych Gnomów. Tak więc i byle Strach na Wróble ma ucho wyczulone na telewizyjną wersję swego załganego żywota i chętnie i z oddaniem przyklaskuje dostawom broni na Upadlinę, bo  karmiona ochłapami od lat rusofobia jest jedynym dostępnym jego umysłowości azymutem i orientacją we Wszechświecie. Pewność tę opiera na czytaniu dwóch tygodników i jest święcie przekonany, że ma wgląd w różne źródła krystaliczne informacyjnej czystości. To, że wisi nad nim Zagłada w najbardziej doczesnym wymiarze, wydaje mu się spiskową teorią, którą wyśmiewa przy każdej okazji, wykazując przy sposobności swoje żałosne nieuctwo. 

Długo można by bajać na pokrewne  tematy, aliści bogini Zwięzłości nie ma poczucia humoru. Gromy ciska, cyckiem przyciska i nie masz marny felietonisto innego wyboru, jak się oddać naprawie swego zdezelowanego umysłu, coby dać odpór umysłom wykwintnym, pewnym swojej racji niezależnie od okoliczności. Jak się nieopatrznie wychylisz w oczekiwaniu na myślącą polemikę, to zaraz dostaniesz kopa w tyłek od przypadkowego intelektualisty, któren ma zapisane w swoich odruchach warunkowych, aby Broń Boże nie zadawać się z tak odrażającą osobą, którą stać na posiadanie prywatnego rozumu.  

Po takiej bezczelnej prywacie mocuję się z historyczną czkawką, która musi być przejmującym doznaniem każdego pismaka,. Otóż w roku 1867 Rosja sprzedała Amerykańcom Alaskę za marny grosz. Kto wówczas namówił cara Aleksandra II do dokonania takiej transakcji niby wiadomo, ale trudno to pojąć, chociaż niektórzy tłumaczą ten antyrosyjski akt swoistym poczuciem realizmu. Po latach Federacja Rosyjska  stworzyła dotąd nieistniejące państwo Ukrainę, dając jej wiano z rosyjskich (i dawnych polskich) jak najbardziej terytoriów. Tym samym zadała sobie cios w samo serce, co czas drastycznie  zweryfikował, bo obdarowany za nic miał rosyjską wielkoduszność. Odpowiedzi są tylko dwie: albo Rosja uległa infantylnym politycznym nastrojom albo ma zakamuflowanych wrogów wewnętrznych. Jako zdeklarowany Polak Słowianofil optuję za tymi dwiema kategoriami. Sława Rosji! 

Polsko - trwaj w zamyśleniu! To lepsze niźli patryjotyczny słowotok pajaców.

"RODZINA PANUJĄCA" 
malowała Błotniaczka

Uwaga polemiczna Światowida:

Sporo nowych rzeczy przetłumaczyłem, nawet napisałem coś własnego, co JAKOŚ TAM nawiązuje do Pana przemyśleń z "Polski w UKROPIE" (z którymi rzecz jasna muszę się zgodzić, z małym zastrzeżeniem - a takim to, że całą ta kresowa magnateria, sama będąc RUSKĄ władała głównie RUSKIM chłopstwem, któremu nijak, nigdy i nigdzie myśl o jego "ukraińskości" [czy tam białoruskości typu zachodniego] w głowach nie zaświtała - byli to ludzie "tutejsi", mówiący po rosyjsku, choć gwarą i z polonizmami; później w tą GWARĘ wlały się i germanizmy, ale jedynie w obszarze austriackiej Galicji - tak więc "ukraińskość" językowa to historycznie parę post-galicyjskich zachodnich obwodów dzisiejszego UKROPu - a co z resztą ludności realnie rosyjskiej?; także religia nijak tego UKROtworu nie łączyła, a dzieliła - jedność prawosławnej Rusi Kijowskiej została złamana, gdy różne igrce białego papy doprowadziły do powstania grekokatolickiej hybrydy - ale wszak nie "narodowoukraińskiej" co do natury - bo "zgreczono" i część Białorusinów zanim się jeszcze na mapie narodów pojawili).

Dziękuję Światowidowi za uwagę, ale w moim felietonie nie zamierzałem opisywać stosunków narodowościowych na Ukrainie. To jest dość obszerny temat i nie mieści się w felietonowej konwencji. Jednym tylko słowem podkreśliłem, że "panowanie" owych rodów wskazuje, iż nie jestem nadmiernym apologetą tych latyfundystów, którzy w imieniu Rzplitej na Ukrainie gospodarowali, wysługując się zgubnymi dla Rzplitej plenipotentami.