BŁOTNE ABECADŁO

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

MIĘDZY ZIEMNIAKIEM A CIEMNIAKIEM

Już to kiedyś sam Kisiel prostował, że on w swym słynnym tekście ziemniaka przywołał, ale chochlik drukarski, lub też zamierzona wywrotowa działalność zecera, zamieniła ziemniaka na ciemniaka. I tak poszła w lud ta "dyktatura ciemniaka", powodując w dodatku obrazę ówczesnej władzy. Na nic się te protesty zdały i Kisiel musiał odpokutować czyjeś nikczemne winy. A i to trzeba jeszcze dodać, że symbol ziemniaka bardziej literacko jest pojemny, aniżeli nawet prostoduszny ciemniak, wstydzący się swego ziemniaczanego rodowodu. Tak więc "DYKTATURA ZIEMNIAKÓW" czystą poezją jest i basta!

Zachodzę tedy w mój prostacki ptasi łeb, z jakiego to bezinteresownego powodu czcigodny pan Krzysztof Wyszkowski, którego z atencją przywoływałem kilka razy w moich tekstach, szukając epitetu, tak niemiłosiernie postanowił rozbudować znaczenie nazwiska przywódcy Samoobrony, leżącego przecież teraz bez dychu: "Lepperowcy, lepperiada, lepperowski uśmieszek na lepperowskiej gębie" itd. ("Lepperowcy z TVN i GW" - artykuł pomieszczony na: www.iskry.pl).
Przecież to nie żadne literówki, które mogą się zdarzyć w internetowym pisaniu. Najwyraźniej pan Krzysztof woli pisać o tak wrzaskliwie zainscenizowanych zboczeniach seksualnych Leppera i jego drużyny, imputując mu misternie przy okazji niewinne pedofilstwo na przykładzie germańsko-żydowskim w okolicach rozporka Cohn-Bendita — aniżeli o przecudnych piersiach polskiej Nike. Pozostaje jeszcze włożyć Lepperowi wiadro na głowę, owinąć mu wokół szyi słomiany powróz i w inteligenckim zapale zakopać go po pas na polu, ażeby mieć z nim łatwiejszy kontakt i strachom na wróble towarzystwa przydać. Bo, jako żywo, za Jakuba Szelę trzeba wziąć odwet.

Nie sposób mi jednak nie zauważyć na marginesie, że te tak nagłośnione rozkosze cielesne, jeśli nawet rzekome, sprowadziły Rzplitą na drogę odnowy moralnej w myśl zaleceń właśnie "GW " oraz stacji TVN z polską flagą w gównie.

Męczennikiem jest więc Lepper. Ot co!

A wszystko to piszę nie dlatego, że owies zacząłem żreć z jakimś szczególnym upodobaniem, ale w złudnej zapewne nadziei, iż ostatnie godne zaufania autorytety nie dadzą się skusić zniewalającemu urokowi tak banalnie przemijających ziemskich urzędów i szmacianych kukiełek z pierwszych stron gazet. Bywało że i ziemniak potrafił być solą polskiej ziemi.

10 maja 2008