BŁOTNE ABECADŁO

sobota, 21 stycznia 2012

MICHALKIEWICZ NA KOŹLE

Ten mój Gerwazy sprowadza na mnie same zgryzoty; gdzie tylko dzioba otworzy, zaraz skandal wywoła!
Jak cytowany przeze mnie tekścik w dawnym teatralnym bufecie umieścił, to w niedługim czasie powstał tam taki ferment, że i niebawem doszło do samozagłady tego teatralnego umysłowego imperium. Wprawdzie mam na Gerwazego pewien wpływ, ale nie mogę przecież wszędzie za nim latać i dzioba jego pilnować!

I tak znowu polazł ten jegomość na forum, które dodatkiem do kożucha publicystycznej działalności Stanisława Michalkiewicza jest. Kożuch ten, prócz tego, że zdaje się robić trochę bokami — aby nie podpaść pod definicję falsyfikatu — wyraźnie jest jednak zaatakowany przez insekty, bowiem noszony na każdą okazję, nie ma nawet czasu, aby poleżeć sobie spokojnie w szafie nakryty choćby gałązkami bagna i przysypany naftaliną. Ten używany przez nasze babcie środek ma dobroczynne działanie dla wszelkich twórców w walce z upływającym czasem, który jakże często sprowadza dawne nadmuchane przez różne okoliczności wielkości do stanu równowagi.

W tym to zgromadzeniu i ja kiedyś swoje krzywe literki ustawiałem – tylko pod swoim błotnym imieniem - i doznałem tam takiej satysfakcji, że nieporadne moje teksty zyskały aż tak wielki aplauz wśród innych wybitnych "pisarzów" i ukrytego zmyślnie cenzora, tak nie były godne wszelkiej uwagi i polemiki, że nieboraki nie widziały innego wyjścia, jak ich unicestwienie i jakże twórczą prostacką manipulację.

Ma ten wypadek przy pracy kilka dodatkowych aspektów, które warto może by było rozwinąć, ale najbardziej zaprząta mnie w tej chwili skala determinacji, z jaką różne insekciki zagnieździły się w gniazdeczku jak najbardziej patriotycznym.
A i to jeszcze moją uwagę zaprząta, czy pana Stanisława Michalkiewicza jakieś nieznane siły posadziły na kozła niedawnymi czasy, czy on już tego kozła od dawna dosiada...?

3 lipca 2010