BŁOTNE ABECADŁO

sobota, 26 kwietnia 2014

ŚWIĘTOŚĆ MOJA POWSZEDNIA

Przyznaję ze skruchą, że nigdzie w czasie minionym się nie łajdaczyłem, a jeno starałem się nawiązać kontakt z niedobitkami Polan. Cała ta ekspedycja nawet psu na budę się nie zdała — i oto sromotnie powracam na tarczy.
Owóż ma ludność tubylcza wciąż nowe igrzyska!
Bo przecież mało już kto uwierzy, że jest jeszcze inna realność, która ma tę wadę, że zasadniczo się różni od medialnej wersji papierowej, radiowej, telewizyjnej i (częściowo, póki co) internetowej.
Czy to ukraiński krwawy przewrót, czy to wyniesienie na ołtarze klechickiego aktora z Wadowic, czy to program radiowy o sobotnim poranku, czy to dywagacje o dopuszczeniu w Polszcze prawa do praktykowania szczególnego okrucieństwa w mordowaniu Zwierząt — gdzie zaproszeni goście łżą jak z nut — wszystko to utrwala w nas to jedno przeświadczenie, że jesteśmy nie tylko ułomni na umyśle, ale i — w dodatku — zwolnieni  od obowiązku samodzielnego myślenia. Bo przecież wszystko za nas rozmyślą Ziemkiewicz i Spółka, albo specjalnie na Dorzynki naznaczeni referenci — i tym podobne  byty nadprzyrodzone demokracji bezpośredniej, której istotnym dopełnieniem są nauczania profesora Jaroszyńskiego. Profesor ów niezłomnie się wszak dla dobra pospólstwa wysila, powtarzając na wszelki słuczaj okolicznościową zdrowaśkę!

Zaraz za tym panopticum ujawnia się nam dobrze przecież znana — zapewne nie bez przyczyny — twarz Janusza Korwin-Mikkego, który uśmiecha się do swoich wyborców ząbkami amerykańskiej gwiazdki porno.    Wprawdzie ma ten olśniewający garnitur pewien walor, albowiem w życiu seksualnym poselskiego aspiranta do parlamentu UE może mu  przynieść pewne odświeżenie. Czy jednak te ząbki pomogą Rzplitej w kąsaniu dam unijnych — mam sprzeczne odczucia. Ja wprawdzie uważam JKM za uroczego człowieka i ozdobę każdego bankietu, ale czy to uchodzi sprzedawać medialnie tak świeże ząbki powyżej ich wartości? Więc może jest i tak, że Unia gotowa jest sowicie wynagrodzić także błazna, bo naturalnie nie jest w stanie odróżnić Błazna od Stańczyka?  A poczciwi ludzie oddadzą swój głos na JKM, ażeby w tym gremium było jeszcze weselej? Bo jeśli już zamieniło się jeden nielubiany izm na inny izm, czyli np.: prometeizm na katolicyzm, to będą zapewne tak fechtowali w poczuciu rycerskiej tradycji, wywodzącej się niestety od konfederatów barskich, a i tak w istocie zapomnianej.
Tak więc występy tej trupy dają się o tyle dostrzec, że są to polskie trupy przynajmniej od stuleci!

I w takich to okolicznościach przyrody, które weszły z pijackim smętkiem do polskiej literatury, zmuszona jest egzystować moja świętość powszednia. Nie dość, że uzdrawiałem, nie dość, że cieślą lepszym jestem niźli tak adorowany, mało przecież praktykujący cieśla — to jeszcze królem Polski chcą go uczynić. Zaprawdę, powiadam wam, że moje umiejętności ciesielskie i uzdrowicielskie znacznie przewyższają dokonania Jeshue, a co za tym idzie, mam dużo większe niźli on kwalifikacje na króla znikającej Rzeczypospolitej! (Ja także po dwóch butelkach wina umiem chodzić po wodzie!)
No i królem będę sprawiedliwym, któremu obca jest katolicka pycha i gigantomachia, mająca podwyższyć ich idola do samych chmur.  Zaś w zamian pozostawiająca maluczkich na pastwę wszelakiej niedoli.

Ale czy ktoś  jeszcze w Polsce w moje bezinteresowne intencje uwierzy?
Albowiem wiele wskazuje na taki rozwój polskiej choroby w czasie przedłużającej się ponad wszelką miarę duchowej libacji, że przeniesiemy się wszyscy — winni i mniej winni — w inny wymiar pod figurą świętego Katza !