BŁOTNE ABECADŁO

wtorek, 16 czerwca 2015

MOSKALIKI W PATRYJOTYCZNYM JADŁOSPISIE

Żyjemy w czasach symbolicznych gestów, których konieczna z kilku powodów przemiana to ma przede wszystkim zaświadczyć, że  nie są one w stanie symbolizować niczego. A więc odwracamy poniekąd dobrowolnie ustalony poprzez wieki porządek komunikowania się ze sobą. Medialne ścierwa zaś dość skutecznie usuwają nam nasze organy i w ich miejsce transplantują własne wytwory medialnej inżynierii. I tak – biologicznie zaprogramowani – nie jesteśmy nawet zdolni do ostatecznego gestu własnej niemocy, czyli puknięcia się we własne czoło! W tej sytuacji nawet ten prostacki gest przestał pełnić rolę oczyszczającego wyznania własnych win. Ażeby jednak sprostać nowym wyzwaniom, produkujemy dla własnego zadośćuczynienia tak wielkie ilości własnych umysłowych odpadków, że nie zmieści się w nich żadna miara. I, pozbawieni tej miary, udajemy się w chwilowym patriotycznym uniesieniu na spęd rzekomo słowiańskiej wspólnoty, której w żaden inny sposób nie umiemy podołać.
Tak więc w naszych myślach o Polsce, musi się pojawić pytanie: dla kogo Polska ma właściwie istnieć!? Komu ta Polska jest jeszcze potrzebna – oprócz garstki zachowanych w zielnikach straceńców!?
A może tylko duch nieszczęśnika Niewiadomskiego – malarza, może ożywić polskich rycerzy? Bo, jak się zdaje słyszeć, rozwija się i trwa tradycja "Sokoła", a więc namiastka poniekąd i transpozycja polskości. I coraz dobitniej się powiada o konieczności zbrojnej obrony Rzeczypospolitej! – Ale dla kogo ma być ta wyśniona Rzplita, że się powtórzę...?
Bo przecież wciąż słyszę, że za czyn jakiś głupkowaty należy się brać i szabliskiem trakt wyrąbać! Bo przecież trupa można ożywić, gdy mu się wtłoczy do płuc gaz głupkowaty! Bo przecież sam czyn byle jaki wystarczy za Misterium Ducha!
I tu ma czelność ktoś mi podpowiadać, że Moskalikiem widać jestem, skoro mam takie rozterki. I chociaż w wielkim mam poważaniu wytwory Jarosława Marka Rymkiewicza – to owi umysłowi paralitycy mają u mnie zagwarantowane miejsce w archiwum, w którym ich umysłowy dorobek zmieści mi się między paluchami mojej lewej lub prawej stopy!

2 sierpnia 2010
("Remanenty")

(dopisane 21 czerwca 2015)
Niejaki Rajnold Suchodolski w czasie Powstania Listopadowego taki wierszyk był ułożył:
"Kto powiedział, że Moskale 
są bracia dla Lechitów
Temu pierwszy w łeb wypalę
przed kościołem Karmelitów."

W takim oto skrócie zdaje się tworzyć szczególna katoliczna wykladnia polskiego patriotyzmu. Sztyletnicy, którzy przyjdą nazajutrz – opłacani przez zbrodnicze mocarstwo, nadmuchani skryptem dłużnym albo niewidzialną ręką obcej racji stanu – zamordują prawie każdego, kto podpada pod ten wierszyk. W tle zobaczymy  sprawiedliwą partię... i amerykańskie czołgi na ulicach. Wprawdzie te pancerne zagony i ich imitacje mogą co najwyżej rozśmieszyć moich Braci Rosjan, ale tu, nad Wisłą, przestaje nam być do śmiechu... Tym bardziej, że u naszych bram sposobi się – przez tych samych żołdackich najemników swoistej wolności  wyposażona – banderowska swołocz! Gdzie więc są wnuki i prawnuki polskich rycerzy? Akurat zegar wybija godzinę dwunastą!