Ród mój bytowanie swoje na ziemiach Rzplitej zacząć musiał nad Wislą: ślad przecież w nazwie wsi nadwiślańskiej jeszcze tam pozostał.
Musieli i moi Przodkowie tę Wisłę kochać jakoś szczególnie, bo to moje oczarowanie znikąd się nie wzięło i oni wiślany piasek do swoich i moich oczu zasypać zechcieli i nakazali wieczną po Wiśle żeglugę.
Wcześnie więc wpłynąłem na tajemne wody sepiowych rycin i spękanych olejnych obrazów, wkradłem się do pracowni Vogla i Canaletta, pętałem się wśród zacumowanych łodzi i wiślanych piaskarzy. Zaczarowane były te chwiejne pomosty w rwącym nurcie, na których mogłem dopłynąć choćby do Młocin.
Kiedy więc z kazimierskich wąwozów wdrapałem się na Górę owych lat chłopięcych — Wisła trwała w Błękicie świetlistego mgnienia.
I w nim ów Blękit, tak materialny i niedorzeczny, w rzece się zatopił i wyniósł mnie w Wisły błękitne odbicie...
(Gdzie każda mrówka jest jak głaz lub kamyk — nadmierna).
Wpłynąć więc chciałem i ja — jak Wisła — w ten Błękit i łódź z białym żaglem w trudzie zwyczajnym zbudowałem. Nie po to jednak, by opuścić świat rytowanych przed wiekami rycin... gdzie rzeki jakoby wyschły, w lasach zwierzyna wypchana, a domostwa pożarła pleśń...
Odpływałem więc od praskiego brzegu w stronę Błękitu, będąc tylko wytworem ręki miedziorytnika, mając na widoku kobaltowe fale, które wiatr popychał wraz ze mną w górę rzeki, wierząc w Wisły wszystkie szepty i zaklęcia.
I dzisiaj, schodząc na chwilę z pożółkłej karty, wciąż chcę się nauczyc mówić do Ciebie szeptem.
Musieli i moi Przodkowie tę Wisłę kochać jakoś szczególnie, bo to moje oczarowanie znikąd się nie wzięło i oni wiślany piasek do swoich i moich oczu zasypać zechcieli i nakazali wieczną po Wiśle żeglugę.
Wcześnie więc wpłynąłem na tajemne wody sepiowych rycin i spękanych olejnych obrazów, wkradłem się do pracowni Vogla i Canaletta, pętałem się wśród zacumowanych łodzi i wiślanych piaskarzy. Zaczarowane były te chwiejne pomosty w rwącym nurcie, na których mogłem dopłynąć choćby do Młocin.
Kiedy więc z kazimierskich wąwozów wdrapałem się na Górę owych lat chłopięcych — Wisła trwała w Błękicie świetlistego mgnienia.
I w nim ów Blękit, tak materialny i niedorzeczny, w rzece się zatopił i wyniósł mnie w Wisły błękitne odbicie...
(Gdzie każda mrówka jest jak głaz lub kamyk — nadmierna).
Wpłynąć więc chciałem i ja — jak Wisła — w ten Błękit i łódź z białym żaglem w trudzie zwyczajnym zbudowałem. Nie po to jednak, by opuścić świat rytowanych przed wiekami rycin... gdzie rzeki jakoby wyschły, w lasach zwierzyna wypchana, a domostwa pożarła pleśń...
Odpływałem więc od praskiego brzegu w stronę Błękitu, będąc tylko wytworem ręki miedziorytnika, mając na widoku kobaltowe fale, które wiatr popychał wraz ze mną w górę rzeki, wierząc w Wisły wszystkie szepty i zaklęcia.
I dzisiaj, schodząc na chwilę z pożółkłej karty, wciąż chcę się nauczyc mówić do Ciebie szeptem.
17 czerwca 2007
Błotniak z Bronnej Góry
"GÓRA" - ołówek i gwasz.
malował Błotniak z Bronnej Góry