BŁOTNE ABECADŁO

sobota, 3 sierpnia 2013

POGWARKI NA ZAPLECZU NARODOWYM

Jest to wprawdzie mój tekst sprzed kilku lat, ale może — z małymi modyfikacjami — wart jest  teraz  ogłoszenia i przeczytania w sezonie ogórkowym? Bo, najwyraźniej, potomkowie słowiańskich Pogan zupełnie nie zdają sobie sprawy, jaka rzeczywistość coraz bardziej ich osacza. Wprawdzie wiele mówiąca jest dość powszechna niezgoda na rytualne mordowanie zwierząt na słowiańskiej ziemi, aliści  i ten próbny balon napełniony jest wyraźnie gazem paraliżującym wolę i zmysły dość mało ruchliwego umysłowo tubylczego plemienia, które skwapliwie poszukuje dla siebie łatwych usprawiedliwień. A to dlatego, że chrześcijański holokaust czyniony zwierzętom niezbyt odbiega od starotestamentowego okrucieństwa. I tu szczególnie poszkodowany jest najzwyklejszy zmysł estetyczny, którego rola w różnych narodowych potyczkach zdaje się być już od dawna zepchnięta do narożnika, gdzie kultura  egzystuje przy pomocy skoligaconych z Belzebubem pomagierów.

Tak więc, jeśli już ktoś umyśli się z owym Belzebubem zmierzyć, musi go nieco wyprzedzić, zająć dobrą pozycję i chwycić go mocno za rogi — tak się przynajmniej tradycyjnie utarło — a nie tarmosić go za ogon, co on słusznie sobie lekceważy i ma w niejakiej pogardzie.

Tymczasem zadomowienie Belzebuba w Muzeum Narodowym niedobitki Pogan przyjęły ze spokojem. Bowiem szefa Rady Powierniczej dla tej placówki, która także o dziedzictwo narodowe ma wszak dbać, umyślono szukać w szerokim świecie, który jednak dziwnym trafem został ograniczony do światka okrutnie z Rzeczypospolitej rzekomo wygnanych przedstawicieli hałaśliwej mniejszości, przybyłej tu różnymi koleinami losu głównie z chazarskich metropolii, stworzonych przez ludek mongolsko-turecki, a więc raczej — oprócz Talmudu i skoligaconego z nim chrześcijaństwa — mającej marny powód do podszywania się pod inne nacje — czy to żydowskie, czy też słowiańskie.

Owszem, dała się zauważyć w telewizyjnym programie delikatna krytyka sformułowana przez redaktora Semkę o nominacji — co by nie było — obcokrajowca na ten wakat, ale już tak przecież odważny i elokwentny — zdawało się — Krzysztof Kłopotowski wyczuł grozę i na wszelki wypadek nie miał nic do powiedzenia. A przecież jego łysy łeb nie zdawał się dotąd skłonny do służenia wiwatom i pokazom tryumfalnych ogni sztucznych, obwieszczających po wsze czasy panowanie religijnego w swoim zaślepieniu okrucieństwa. I ten oto nowojorski emigrant z rozmysłem udał się do żydowskiej kuchni, gdzie serwują koszerne żarcie, bo mu kiszki właśnie marsza grały.
Kiedy więc owa Rada Powiernicza rekomendowała na stanowisko dyrektora Muzeum Narodowego pana Piotra Piotrowskiego, historyka sztuki z Poznania, mało kto się dziwił, że mimo tej decyzji dyrektorski fotel pozostaje nadal pusty — albowiem rzeczony dyrektor przebywa właśnie na stypendium w Izraelu.
Podobnie jest na internetowych forach, także tych — a jakże — które propagują w istocie urojony w żydochazarskiej karczmie  patryjotyzm! Taka stepowa na polskiej ziemi Austeria!

Oto jeden z moich szacownych polemistów wygłosił był mowę o wyższości milczenia nad pisaniem, używając pięciu słów, co odpowiada poniekąd moim poetyckim naukom wyniesionym z lat chłopięcych. Inny wezwał mnie do używania rozumu przy czytaniu, co naturalnie pochwalam. Jeszcze inny, jakoś szczególnie wyczulony na zapachy, obwąchał mnie i stwierdził, że zalatuję Żydem, co w naturalny sposób zdegradowało moje szlachetne wysiłki skierowania uwagi na rzeczy mało opisane. Zaś jeszcze inny geniusz internetowej grafomanii dojrzał w moim pisaniu błysk geniuszu redaktora Adasia  Michnika, który zechciał się tak nikczemnie zakamuflować, że przyjął moje imię. I osobnik ten, przy okazji, sam też obwieścił tryumfalnie światu swoje umysłowe dokonania, nad którymi ja jednak się nie pochylę z wiadomych względów.

Wygląda więc na to, że — poza mną — także Belzebub zdechnie za chwilę ze wstydu, iż dochował się tak marnych polemistów. Kto więc w takiej sytuacji rozsądzi, czy byłem krwiożerczym antysemitą, czy ukrytym nikczemnie Żydem?

Ale i stąd jest wyjście, proszę Państwa!
Wedle wielu przekazów także wśród Żydów było i jest wielu antysemitów.
Ostatecznie — nie ma co się wstydzić!