BŁOTNE ABECADŁO

czwartek, 2 września 2010

OGRODY RZECZYPOSPOLITEJ

Różne znaki na niebie i ziemi już od dość dawna dają się odczytać tylko w taki sposób, że największym zagrożeniem dla Rzplitej są sami Polacy, naród tubylczy wprawdzie, ale coraz mniej związany z polską kulturą i przede wszystkim mową ojczystą.
Dla podtrzymania tej tradycji wielu z godnością deklaruje swoją umysłową niemoc i brak wyobraźni w odczytywaniu znaków zawierających nieco więcej treści aniżeli to, co nam oferuje nasza skromna doczesność. I z taką dezynwolturą stają się zajadłymi szermierzami tak wyedukowanego patriotyzmu.

Po drugiej stronie polskiego ogródka mamy z kolei kilkadziesiąt robiących bokami autorytetów, dopuszczonych w mediach do odtwarzania zbiorowego sumienia i tożsamości polskojęzycznej nacji, gdzie bez żenady, z pogardą dla zakneblowanych i z poczuciem słusznej wyższości, uprawia się nagłośnioną poza granicę słyszenia prostacką indoktrynację w zakresie przebudowy tradycyjnie pojmowanej polskości.
W tej sytuacji rozglądam się wciąż za taką grządką, której uprawianie — nawet tylko z kilku interlokutorami pozbawionymi złej woli i rozumiejącymi elementarne znaki wywoływawcze — pozwoli nam wszystkim zachować poczucie ładu wśród zdezelowanej rzeczywistości, dostarczy estetycznych zachwytów umożliwiających kontakt z wiecznością, a także uchroni nasze zmysły przed taką kwalifikacją, która nie pozostawi żadnych złudzeń, że nie panujemy nie tylko nad swoimi myślami, ale także — o zgrozo — nad czynami.

Ten wszechobecny lament da się jednak wytłumaczyć i w taki sposób, że oto na Pradze stanął znów Suworow i wyrżnął dla przykładu jej mieszkańców. A struchlała Rzeczpospolita poddała się w obliczu tego barbarzyństwa.
Ażeby zaś w odruchu spazmatycznej obrony nie zaczął przewodzić Polanom jakiś głupkowaty siedmiolatek, lepiej już będzie wykopać marszałka Rydza, który tak śmigle dowodził w ucieczce od swoich armii.

On już godnie poprowadzi polańskie plemię na wieczną tułaczkę!

kwiecień 2008

Błotniak z Bronnej Góry