BŁOTNE ABECADŁO

wtorek, 5 stycznia 2021

DYWAGACJE HISTERYCZNE

  Małą mam ochotę do opisywania większości aktualnie nagłaśnianych sług narodu, bowiem grzebanie się w dokonaniach umysłowych karakanów i urzędujących oprawców jest przejmującym obrazem własnej niemocy. Wyjątkiem będzie przywołany poniżej bohater, bo akurat nie zbywa mu na inteligencji i swadzie, a i własne dokonania ma daleko za sobą. Poza tym został dotkliwie naznaczony rodzinnym nieszczęściem, co z kolei bardzo ogranicza moją publicystyczną swawolę, bo jednak staram się kultywować rycerski ethos. I nigdy, przenigdy, nawet największemu wrogowi nie strzeliłbym w plecy lub pastwił się nad jego grobem. Jednakże pewną wesołość wywołało we mnie gęste tłumaczenie się pana primo voto sekretarza wojewódzkiego PZPR, primo secundo członka Biura Politycznego, premiera, posła, und so weiter Leszka Millera, jakoby skorzystał z jakichś koneksji i  wepchał się do drepczącej z niecierpliwością kolejki, gdzie dał sobie w żyłę preparatem szczepionkopodobnym.  Otóż ja nie mam do premiera Leszka Millera żadnych pretensji, że w celu ratowania swojej rodziny i reszty ludzkości rzekomo zaszczepił się przeciwko zbrodniczemu wiruskowi miksturą o niezbadanym działaniu. (Ja wprawdzie hołduję własnej hipotezie, że prace nad tą "szczepionką" trwały już długie lata).Wychodzę bowiem z założenia, że sterowana propagandą dobrotliwa  łatwowierność jest szczególnie zaraźliwa i nie znaleziono na nią jeszcze skutecznej odtrutki. Tak więc poświęcenie Leszka Millera dla ocalenia swojej rodziny i reszty ludzkości nie zostanie mu zapomniane. A to dlatego, że wiele wskazuje na takie skutki owych "wyszczepień", iż liczba idiotów na tym padole zostanie znacznie zredukowana. Co powinno przynieść dobroczynne skutki.

Na obrzeżach tedy zaraźliwej histerii trwają jednak wciąż próby zwołania pospolitego ruszenia, bo duch w narodzie tu i ówdzie jeszcze się (podobno) kołacze. I  tak  niektórzy  histeryczni  ideolodzy  wskazują heroicznymi gestami kierunek ataku. Ma to być zmasowany atak  na samorządy obozowych ciur  w  celu  przejmowania   władzy.  (Samorządowa zaś władza niezdolna jest  zwykle do obrony choćby skrawka Rzplitej, ale zdolna jest na ten przykład do tępego niszczenia polskiego krajobrazu, który bez wątpienia  nie   należy   tylko   do   lokalnej  społeczności.  I wszelkie troski o tę część pozostawionego nam dziedzictwa wywołują jedynie wzruszenie ramion i spychanie własnych zaniechań, braku wyobraźni i korupcyjnych zasad rządzenia na "nieuchronne procesy cywilizacyjne". A  apanaże  samorządowych biurokratów, to  doprawdy  niebotyczna  dla zwykłych śmiertelników skala, więc zawsze znajdą się chętni do podmianki w imię troski o ojczyznę).

I tak się turlamy przez nasze życie, wzniośli i bezmyślni. Turlamy się w objęciach medialnego proroka, który przeżuwa nas na miazgę. Powtarzamy jego gesty i miny, delektujemy się jego medialną sprawnością, kładziemy nasze łby pod topór wykreowanej rzeczywistości. To nic, że umieramy. To nic, bo Potwór, którego usiłujemy nie dostrzegać, potrzebuje strawy. Ulegamy jego potrzebie zrazu dla świętego spokoju i doraźnych korzyści, zapominając, że ze wspólników zbrodni sami stajemy się ofiarami, albowiem Bestia jest ludożercą.

Otwierają się więc wciąż nowe gabinety krzywych zwierciadeł - nazywane dla niepoznaki niezależnym dziennikarstwem - bo przecież wystarczy byle grymas i filmowy przekaz, gdyż na czytanie i myślenie mało kto ma ochotę. Publika chętnie  klaszcze lub złorzeczy po  każdej stronie, albowiem niewiele poza taką ekspresją ma do powiedzenia, a cenzorskie zapędy odżywają w nieoczekiwanych miejscach, gdzie chcą się manifestacyjnie szykować  kadry ratowniczej ekspedycji pod byle jakim lub orlim znakiem.  Tak więc niewielkie ma znaczenie, gdzie chcemy przyłączyć swój głos do narodowego upojenia, bowiem kaprysy i zalecenia czujnych politycznych "redaktorów" umotywowanych własną świętą racją,  spychają polemiczne zawiłości w otchłań spalarni śmieci, w której dyspozytorami są ludzie trywialnie upośledzeni na umyśle, bo jest to jedyne wytłumaczenie cenzorskich pasji. Tak okaleczony, ale użyteczny na każdy dziejowy zakręt patryjotyczny imperatyw trwa i rozwija się ku chwale ojczyzny, która spazmatycznie łapie powietrze.