Po zamordowaniu w roku 1980 Misia Kondrackiego przez bohaterskiego "strażnika" Tatrzańskiego Parku Narodowego Mariana Werona, który wpakował w Misia kilka kul i mimo to Kondracki zdołał uciec, by potem konać przez dwa dni — zamordowany w jesieni roku 2007 Niedźwiadek nie miał nawet takiej szansy. Bo przecież morderstwa dokonali zapewne bardziej wykształceni niż ów zbrodniczy kretyn rozzuchwaleni mołojcy. Odbył się ten tragiczny spektakl w dniu wyborczego przestawienia Polski na normalność, uzyskując miano symbolu. Nośność tego symbolu wydaje mi się na tyle znacząca, że zakatowanie Niedźwiadka nie powinno odejść w mglistść, bowiem niektóre niedobitki Polan starają się odszukć – mimo wszystko – swoją tożsamość.
Bo przecież, mimo wielu prób dezinformacji w postaci fałszerskich artykułów — mających uzasadnić heroizm morderców — nie udało się jednak zatrzymać w niebycie ostatecznej informacji o sposobie zakatowania (utopienia) Niedźwiadka w potoku. Mordercy mieli uraz opuszka palca (kobieta) i drobne otarcia naskórka — dość oczywiste "rany" dla osobników przytrzymujących głowę Niedźwiadka pod wodą kamienistego potoku i walących w tę głowę kamieniem.
Niedźwiadki rodzą się na przełomie stycznia i lutego, więc w najlepszym razie Misiek miał ok. 18 miesięcy, a to oznacza, że był dzieckiem, które najprawdopodobniej oddaliło się od matki, i tylko żałować należy, że ci nabuzowani kulturą dla debili mołojcy nie mieli możliwości spotkania z prawdziwym, rozjuszonym w dodatku obroną swego dziecka niedźwiedziem.
Na śniegu leżał różaniec. Oto ich modlitwa za Ojczyznę!
rysowała Błotniaczka