Zimą ospałą, do chmur dojrzałą w białych bluszczach
Gdy dzień przed dniem rozwija świtanie
Wejdź do mego Domu, gdzie za kotarą
Jest białe miejsce po ogniu już zbytecznym.
Zimą ospałą wozy podróżne
Ostatni z tylnej straży całun na niebo napina
Trumiennych widząc złote szeregi
Gdzie pole — kołysząc się — widnokrąg pełniło.
Tu, u stóp piastowskiego zamczyska
Na tych śmiertelnych białych poduszkach
Tlą się nasze prochy.