Napisałem kilka wierszy o upadłych aniołach
Zbudowałem okręt jak bajeczna Hispaniola
Z łatwością nauczyłem się gry na grzebieniu.
Służyłem w gwardyjskim pułku
Miałem czapkę jak dach zimowego kościoła
W ruletce wirowałem na blaszanym wieńcu.
Chowałem szrapnel w usta
I dobosza białej skóry
(Odpadała od muru jak zaśliniona kalkomania).
Byłem poetą nubijskiego miasta
Które widzi siebie w przeciwległych zwierciadłach
I w rudych bezdrożach odwijało się moje ciało.
Jestem teraz sam
Bramy miasta
Otwiera niemy kinematograf.