BŁOTNE ABECADŁO

poniedziałek, 10 października 2016

REDUTA ORDONA

Motto:
"Czy Matka Boska Częstochowska obroni Warszawę ?"
(Generał Jan Krukowiecki do generała Jana Skrzyneckiego).
"Obiecuję świetny grób wykopać dla armii polskiej."
(Generał Jan Skrzynecki do rządu obejmując dowództwo).

Oto nasza Reduta, na której wytrwamy po kres naszego żywota. Oto nasza Ojczyzna, nasz wzór i natchnienie, niezbywalna lechicka tożsamość: ta nasza prochowa beczka polskiego patriotyzmu.   

Reduta nr 54 broniona była przez około 300 żołnierzy pod dowództwem majora Ignacego Dobrzelewskiego, (którego w potocznej legendzie skutecznie wyrugował porucznik Julian Ordon). Po zajęciu opuszczonej (nieobsadzonej) przez Polaków reduty nr 55 żołnierze carscy przypuścili szturm na jeszcze bronioną redutę nr 54. Obrona ta dość szybko zamarła (ponoć po  15 minutach)! i Rosjanie wypełnili redutę. Wtedy miał nastąpić wybuch zgromadzonych prochów i masakra żołnierzy. Jacy to byli żołnierze, nie sposób rozsądzić.  Historiografia doliczyła się trupów (Rosjan i Polaków) około dwustu.
Ale i w zakresie tego podstawowego faktu nie ma zgodności. Wybuch miał bowiem nastąpić zanim rosyjscy żołnierze zajęli redutę, więc ofiarami musieli być tylko Polacy. Zaś sprawców było trzech: Nakrot i Nowosielski albo przypadkowy pocisk.
I tu się zaczyna literacka patriotyczna fikcja, której autorem stał się wieszcz nasz narodowy Adam Mickiewicz.
(W mojej przepastnej bibliotece Powstanie Listopadowe traktowane jest z szczególną rewerencją. I aczkolwiek felieton ten pomyślany był z góry zamierzoną tezą, na wszelki wypadek sięgnąłem do dawnych lektur. I tu po raz wtóry natknąłem się na hipotezy, bajania, zmyślenia i sprzeczne relacje. Jakże więc przesiać  przez felietonowe sito ten szczęk oręża w listopadowy zimny wieczór, ten gwar i ognie... i płomyki w oknach? Jakże Ich Wszystkich przywrócić do życia, ażeby nam sami wszystko opowiedzieli?)

CDN