BŁOTNE ABECADŁO

poniedziałek, 28 października 2024

MEDYTACJE ALBO WYPOMINKI NAGROBNE

 Gryzie mnie sumienie, że ten felietonowy wydział tak osierociłem. W dodatku napisał do mnie jeden z  moich Czytelników, abym przemyślał swoje zamilczenie, bo Ojczyzna i kilka nadobnych niewiast czeka na moje impertynencje, Wprawdzie nie mam w sobie aż tyle zapału, bym Światłość Wiekuistą zechciał i mógł dla nich uchronić, ale i to mam na względzie, że nikogo w potrzebie nie zwykłem pozostawiać bez pomocy. A tu literki tylko kruche, nocne zmagania z przecinkiem lub kropką, i ten listopad ponury, bo nie pozostawiający miejsca na jakiekolwiek złudzenia. Aczkolwiek i byli tacy Herosi, którzy starali się naszą drogę do Nicości lżejszą uczynić i wymyślali Bogów na tronach, którzy by mogli, gdyby chcieli, nam nasze konanie bardziej wzniosłym uczynić. Tedy rozglądam się wokół i coraz mniej jeszcze żyjących widzę, byśmy wieść mógli dialog, który ujmy nie przyniesie paszkwilantom, blagierom, patałachom  i niegodziwcom. Bo też w istocie dialog to w platońskim ujęciu rozmowa duszy z nią samą.





CDN


niedziela, 27 sierpnia 2023

KONSTANTY ILDEFONS GAŁCZYŃSKI O WYBORCZYM REFERENDUM ANNO 2023 - "STRASNA ZABA - WIERSZ DLA SEPLENIĄCYCH"

Pewna pani na Marsałkowskiej
kupowała synkę z groskiem
w towazystwie swego męza, ponurego draba;

wychodzą ze sklepu, pani w sloch,
w ksyk i w lament: - Męzu, och, och!
popats, popats, jaka strasna zaba!

Mąz był wyżsy uzędnik, psetarł mgłę w okulaze
i mowi: - Zecywiście cos skace po trotuaze!

cy to zaba, cy tez nie,
w kazdym razie ja tym zainteresuję się;

zaraz zadzwonię do Cesława,
a Cesław niech zadzwoni do Symona -
nie wypada, zeby Warsawa
była na "takie coś" narazona.

Dzwonili, dzwonili i po tsech latach
wrescie schwytano zabę koło Nowego Świata;
a zeby sprawa zaby nie odesła w mglistość,
uządzono historycną urocystość;

ustawiono trybuny,
spędzono tłumy,
"Stselców" i "Federastów"
- Słowem, całe miasto.

Potem na trybunę wesła Wysoka Figura
i kiedy odgzmiały wsystkie "hurra",
Wysoka Figura zece tak:

- Wspólnym wysiłkiem ządu i społecenstwa
pozbyliśmy się zabiego bezecenstwa -
panowie, do gory głowy i syje!

A społecenstwo: - Zecywiscie,
dobze, ze tę zabę złapaliście,
wsyscy pseto zawołajmy: "Niech zyje!"




środa, 15 marca 2023

SPOWIEDŹ BŁOTNIAKA, CZYLI WYZNANIA DZIECIĘCIA WIEKU

 Onegdaj już poswawoliłem sobie z takim tytułem, który miał mnie do jeszcze większego wysiłku twórczego zobligować. Pora była już późna, więc odłożyłem decyzję na poranną trzeźwość umysłu. Ranek, i owszem nastał, ale mnie zdjęło przerażenie, co też w odpowiednim nastroju powypisywałem. Tytuł zdał mi się ciekawy, ale strofy felietonowe zaraz w słusznym proteście i wstydzie wyrzuciłem do śmieci, chociaż dysponuję na wskroś ekologiczną Biedronką, czyli sraczykiem, któremu zawczasu nadałem taką nazwę, zanim się w Polsce pojawiła portugalska myśl handlowa. Jestem więc poniekąd autorem ich nazwy, za co mi się należą odpowiednie gratyfikacje. Jak więc widać targają mną namiętności, które nie przystoją poważnemu felietoniście, za jakiego jednak chciałbym uchodzić, bo liczę szczególnie na pośmiertny medal, chociaż niektórzy już zawczasu dali się omedalizowować bez żenady, aczkolwiek dokonań własnych nie mają wiele. A jako że ten literacki gatunek na mózg mi padł bez żadnej ekwiwalencji, tedy mocuję się bez skutku z nawiedzającymi mnie upiorami, bo te nie mają żadnego uważania na moje ekspresje. Czy to robią rozważnie - rzec trudno. Ale i efemerydom wypuszczonym w przestrzeń, gdzie panuje zgiełk i chaos, byle jaka myśl wydaje się wystarczać. A czasu mamy mało, bo się sposobią rakiety wszelkiej proweniencji, które nad  naszymi głowami zechcą nam uczynić wojenne eksplozje, po których nawet tzw. mokra plama nie będzie umiała określić swojej tożsamości. A to dlatego, że jakowaś ludzi ogarnęła senna mara i mało kto zdaje sobie sprawę, w jakim miejscu się znajdujemy, które oddaliśmy w dodatku na nasze rytualne unicestwienie. I to proste olśnienie mija się jakoś z religijnym zgłupieniem. Aczkolwiek nie tylko religijna bezmyślność ma tu swoje zasługi. Kiedy dzisiaj na Ukrainie znów pojawiły się czołgi z krzyżami, to dla Rosjan jest to wystarczająca wskazówka, z kim przychodzi im walczyć. Brakuje im jeszcze polskiej szachownicy na skrzydłach, bo przecież polski udział w wojnie przeciwko Rosji już dawno został zadekretowany, coby nadwiślańskie plemię przemienić przynajmniej na romantycznych napoleonidów, wykorzystywanych do wojen napastniczych w cudzym interesie.

Tyle tytułem wstępu. Ciekawy jestem jak się moja spowiedź rozwinie, bo wystawienie się na niewybredne docinki zaświadczyć wreszcie może o mojej umysłowej zapaści, co jest dość powszechną diagnozą, w niezbyt zawiły sposób tłumaczącą nasze zabłąkanie i frustracje. W przeszłość tedy spoglądam, dzisiaj w prochach zagubioną. Jan Kochanowski, który zakończył swój żywot zaledwie w 54 wiośnie, już wówczas swoje Pieśni tak dedykował: " Nikomu, albo raczej wszystkim swoje księgi Daję. By kto nie mniemał (strach to bowiem tęgi), Że za to trzeba co dać, wszyscy darmo miejcie."  Jana z Czarnego Lasu samozwańczo więc przyzywam: śpiewać nie umiem (chyba że pieśń burłaków), literki sylabizuję, kaczym piórem nieudolnie piszę, kilka książek w swoim żywocie nieuważnie przeczytałem i się wymądrzam. A przecież wystarczy, że tony ze skrzypiec, klawesynów, fortepianów, fagotów, altówek, wiolonczeli, fletów, klarnetów, waltorni, puzonów i bębnów w jednej orkiestrze bezinteresownie zagrają. Co nie znaczy, że wszystkie nasze narodowe apopleksje powinniśmy odgrywać koncertowo.. Ale i taki malkontent się pewnie znajdzie, który mi zarzuci, biorąc przykład ze  swojej postury, że się na takie banały dlatego zważam, że mi się koncepta wytarły. Ja jednak pozostanę przy swoim i się odniosę do dalekich w czasie wydarzeń, które mi orkiestrację takową podsunęły. A było to przed wielu laty, w niemieckim mieście nad Dunajem, gdzie katedra przepiękna stoi i obecnie mało używana dla celów religijnych, którą budowano bez mała 500 lat. Spacerowałem sobie to tu, to tam i nagle jakieś poruszenie niezwykłe zwróciło moją uwagę, bo sobie pomyślałem, że jestem widzem  teatralnego spektaklu. Otóż znalazłem się nagle wśród tłumu przechodniów, z których każdy  niósł jakiś czarny przedmiot. Przy bliższym wejrzeniu okazało się, że były to futerały trąb wszelakich. Wszyscy, jak w somnambulicznym śnie, zdążali w tę samą stronę. Poszedłem za nimi. Na środku placu przed katedrą ustawiono już prowizoryczne podwyższenie z desek.  Czarne futerały ustawiały się w nieodgadnionym dla mnie porządku. Na rusztowaniu pojawił się Maestro z dyrygencką pałeczką. Wśród Futerałów objawiły się ostatnie porządki. Maestro wreszcie wzniósł pałeczkę i zagrały trąby przenikliwe. Osiem tysięcy (?) trąb zagrało bez wcześniejszego przygotowania. 500 lat u podnóża katedry zdało się wystarczającą manifestacją wspólnoty, która w przeszłości miała także dotkliwe przechyły.  Mimo swoistego podziwu morał jednak z tego zdarzenia wyciągam taki, że wystarczy dać ludziom kilka nutek i sprawny dyrygent dokona reszty. Bo przecież wiadomo, że z prądem mętnej rzeki płyną zdechłe ryby, wszelkie śmiecie i odpadki. Prawdziwa nobilitacja jest wtedy, gdy znajdujemy się w elitarnej mniejszości. I to jest ów arystokratyzm Ducha. 


A zamysł tego przegubowego poniekąd felietonu wziął się stąd, że zacząłem odczuwać swoisty dyskomfort w opisywaniu tego, co jest albo nie jest, i ja mam być wyrocznią w tej sprawie. Odpowiedzialność pisarska wszakże  nie pozwalała mi na ględzenie trzy po trzy, co jest ulubionym chwytem retorycznym dla wielu wyrobników pióra.  Tak więc stanąłem przed ścianą, przy której spoczywały w nieładzie zwłoki wcześniejszych felietonistów. Nie dałem się jednak ponieść chwilowej depresji i mężnie stawiłem odpór. Aliści Duchy pomarłych felietonistów różne dla mnie miały przesłania: od Prusa do Nowaczyńskiego, od Passenta po  Kisiela i wielu pomniejszych.  A za nimi centuria postępowała, masakrująca w słownej bitwie zbrojnych nie tylko w słowa przeciwników. I gdzieś tam,  na marginesie,  ktoś do mnie napisał , że nie jest możliwe, bym się przyjaźnił z ks. Janem Twardowskim, bo ja, wiadomo, sztandarowy jestem ateusz i mam za nic katolickie oszustwa. Otóż, Szanowny mój Korespondencie, przesyłam  Ci dowód, w jak zażyłej  byłem z ks. Twardowskim przyjaźni.  Jest oto rok 1997. Zawiozłem moim stareńkim zielonym mercedesem Jana Twardowskiego do Nieborowa i Arkadii. Resztę domyśl sobie sam, bo ja, na ten przykład, dość oględnie opisuję takie spotkania. A to dlatego, że nie jestem wystawiony na koniunkturalną sprzedaż. Przymuszony więc poniekąd, daję oto tak znikome świadectwo.


Kilka lat przed moim spotkaniem z Janem Twardowskim, uwieczniłem Wniebowstąpienie Kici Koci i Henryka Błachnio w tym miejscu, gdzie oni wiele lat przebywali i stamtąd odeszli. Dzisiaj, w tym miejscu, staraniem suwalskiej sitwy i farmazonów z tzw. Wigierskiego Parku Narodowego (w skrócie WPN - Walne Plądrowanie Natury) wybudowano Prosektorium i Krematorium dla szybszego przeniesienia się w inne regiony obecnych polityków i administratorów. Lista obecności jest kompletowana. Dobrze, że Kicia i Henryk nie muszą tego potworka na co dzień oglądać. Ja nie ustaję w moim oczekiwaniu, że w miejscu tego potworka spopielającego polskość zostanie w niedalekiej przyszłości przywrócona ta Rzeczpospolita, której okrawki zaledwie powinny podlegać szczególnej ochronie. Niewiele ich zostało, więc opieka nad nimi nie może podlegać podłym figurantom, co się tak dotkliwie wynaturzyło w WPN, czyli Walnym Plądrowaniu Natury!



Henryk prezentuje jako  Cezar tablice Nowego  Dekalogu. Kicia zachwycona.


Henryk Błachnio patrzy na nasze  zgłupienia i łajdactwa z Zaświatów!

26 czerwca 2023
"Nic z błękitu, nic z purpury, same drobne udręki" - pisał sobie a muzom Jarosław Iwaszkiewicz. I może to będzie motto do mojego tutaj Dziennika. Nie jest wprawdzie mi wiadome, czy to jest komukolwiek potrzebne, ale zauważyłem, że poniektórzy pod taką formę się podszywają i publikują sążniste elaboraty. A więc mój Dziennik ma być ekspozycją oszczędną, bez min i grymasów, acz nie pozbawioną przewrotności. Żyłem, jak umiałem. Najczęściej w trudzie i osamotnieniu . -  Tak więc, hajda na koń!
I zaraz mi się napatoczył pierwszy kawalerzysta umierającej w konwulsjach Rzplitej A.J. - wypuszczony z pisowskiego pierdla ku chwale ojczyzn, bo jak wiadomo Polska nie Polakom jest przeznaczona. Onże niezbyt wiele miał do powiedzenia po więziennej kuracji, aczkolwiek czas odosobnienia może podobno sprzyjać kondensacji myśli. Pojechał więc A.J. tekstami ze starego scenariusza w autorskim swoistym monodramie. Tu mi się przypomina Tadeusz Konwicki, który kiedyś odważnie i z rozczarowaniem stwierdził, że zapełniane rzekomo za komuny szuflady z rękopisami - których zła komuna nie chciała wydać i z tego powodu musiała się borykać w szerokim świecie z czarną legendą - okazały się puste. Kazuistyczna terminologia wszak na wiele fraz wystarczy.

29 czerwca 2023
"Podpisałem doniesienie do prokuratury w sprawie 10 lekarzy" - powiedział "minister zdrowia" Niedzielski. "Dopuścili się oni co najmniej pięciu przestępstw związanych z wystawieniem e-recept. Środowisko lekarskie nie jest w stanie pozbyć się czarnych owiec, czyli tych lekarzy, którzy łamią zasady etyki zawodowej, łamią prawo i stwarzają zagrożenie życia i zdrowia pacjentów na masową skalę, dlatego ja zdecydowałem się podjąć drastyczne działania."
Kiedy zostanie złożone doniesienie do prokuratury na działania ministra Niedzielskiego, stwarzające zagrożenie życia i zdrowia Polaków na masową skalę - tego nie powiedział. (W czasie tzw. pandemii wymordowano w Polsce tylu Polaków, ile zginęło w Powstaniu Warszawskim.) 

3 lipca 2023
- Atrakcyjność niektórych labiryntów polega na tym, że trudno do nich znaleźć wejście.
- Za złudzenia płaci się rzeczywistością.
- Grafoman - ktoś, kto nie ma nic do powiedzenia i stara się dokładnie to opisać.
- Czegoż to ludzie nie wymyślą, aby uwolnić się od uciążliwego myślenia.
- Przyroda lekkomyślnie powierzyła człowiekowi władzę nad sobą.
- Wiara jest dla wyznawców, nie dla bogów.
- Niewolnicy bali się najbardziej wyzwolonych niewolników.
- Karły lubią stawać na palcach. Naszych.
- Czytamy z coraz bardziej brudnej księgi przyrody.
- Jeżeli już znajdziesz się wewnątrz świata obłędu, wszystko staje się normalne.
- Przelewaniu myśli na papier towarzyszy czasem chlupot.
- Wielu marionetkom wydaje się, że pociągają sznurkami, do których są przywiązane.
- Karłom wygodniej patrzeć na gwiazdy odbite w kałuży.
- Ileż to już razy wygęgaliśmy, że Polacy nie gęsi...!
- Dla niektórych sprzedanie się jest dopiero potwierdzeniem, że mieli jakąś wartość.
- Gdy się wynajdzie lekarstwo, wynajdzie się i chorobę.
- Tym, którym odbiera się głos, każe się śpiewać w chórze.
- Dla myśli nie ma granic, ale są ograniczenia.
- Niektórzy tak długo pozostają na scenie, jak długo sufler podpowiada.
- Starość jest smutna. Na szczęście przemija.
- Na początku było słowo, ale czy właściwe?
(Leszek Kumor - "POMYŚLENIA CZYLI AFORYZMY NA KAŻDĄ OKAZJĘ KU UCIESZE I ROZWADZE SPISANE" - Wyd. "Iskry". Warszawa  1979, str. 66.  Opracowanie graficzne - Jerzy Flisak) 

5 lipca 2023
Już tak wiele lat przylatują do Bronnej Góry gołębie Grzywacze, że zaprzestałem prowadzenia kalendarium. Są najzwyczajniej prawie od zawsze i ich wołania śpiewne, ich nieludzka ufność do tego miejsca, stały się Istotą naszego wspólnego bytowania w tym krajobrazie, tak niszczonym z otępiałą konsekwencją przez administracyjny Mordor.  Naturalnie kolejne pokolenia Grzywaczy oswoiły się także z nami. Nieprawdą jednak jest, że zakładają gniazda szczególnie w lasach liściastych. W Bronnej Górze budują gniazda na przydomowych świerkach, a nawet raz jeden zbudowały piękne gniazdo na strychu. I oto przed dziesięciu dniami trafił się zraniony, i najpewniej chory Grzywacz. I się zaczęło: Klinika suwalska, rentgen, zastrzyki, antybiotyki i karmienie strzykawką, bo sam nie jadł. A przecież ledwie co pochowaliśmy Mrówkę. Po dziesięciu dniach opieki zaczął słabnąć. Wczoraj umarł na rękach Błotniaczki. Jego towarzysz wciąż woła i podlatuje bardzo blisko, bo wie swoim ptasim zmysłem, gdzie jest nasz Grzywacz.  Przydomowy cmentarzyk naszych Zwierząt znów się powiększył. Wierzątka więc, jak mawiała moja Babcia, oswajają nas wciąż ze śmiercią. Widzimy ją w gasnącym oku naszego psa, kota, wiewiórki, gołębia...


7 lipca 2023
Dzisiaj, przy tankowaniu Garbuska, miałem krótką a treściwą ekspresyjną rozmowę, gdzie raczej byłem tylko słuchaczem, bo furia wydobywająca się z bocznego tankowania nie pozwalała na własną ekspresję. Facet rzygał wprost na wszystko, co każdy myślący i ni ezdeprawowany uczestnik zdarzeń ma wciąż pod kopułą. W końcu udało mi się zwrócić mu uwagę, że wybrana przez nas władza tylko czeka na bardziej aktywne objawy niesubordynacji. Zmieli nas wtedy z patryjotycznym poczuciem obowiązku obrony polskiej państwowości i w tej zaplanowanej z odpowiednim wyprzedzeniem dokonania zbrodni akcji, ma uzasadnienie w postaci odpowiednich ustaw, które tubylcy przespali. Zgodził się z moją uwagą i odjechał w przeczuciu zbliżającej się klęski. Nie wziął jednak pod uwagę, bo jeszcze chyba nie wiedział, że pan premier, synek Solidarności Walczącej i Salci znad Morza Kaspijskiego - z patyków postawił na Ukrainie (?) krzyż. Potem nawet klęknął, bo zbrodni ukraińskich na Wołyniu nie da się niczym przykryć, a wybory za pasem. Ten kłamca patologiczny nie tak dawno wzywał do pójścia na wybory, bo ten spersonalizowany wirus już nie istnieje. I chachły poszły. Tedy i kolejny manewr powinien się udać!

11 lipca 2023
"Dzisiaj, we wtorek, o godź. 12, z inicjatywy poślicy Urszuli Pasławskiej, przewodniczącej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, odbyło się uroczyste otwarcie wystawy pt. Związek Kynologiczny w Polsce - Jubileusz 85-lecia. Współorganizatorem wystawy jest Parlamentarny Zespół do Spraw Wspierania Hodowców Psów Rasowych."
W ten sposób sejmowe sługusy krainy U pochylili się nad 80-tą  rocznicą ukraińskiego ludobójstwa na Polakach. Dawniej ukraińskie chachły wieszały polskiego szlachcica razem z jego psem. Przynajmniej wymordowane psy otrzymały więc zadośćuczynienie.

14 lipca 2023
Roman Opałka wynalazł niegdyś  sposób zapisu własnego umierania. To były te liczby pisane coraz jaśniej pędzelkiem i wypowiadane już coraz bardziej cichnącym szeptem. Trzeba było wielkiej pokory, aby w ten sposób zdefiniować swoje Dzieło, czyli Autoportret Twórcy. Ja mam tylko dojmujące przeświadczenie, że znalazłem się na tej oszalałej planecie wbrew mojej woli. Opuszczę ją więc z ulgą.

28 lipca 2023
Skoro więc, jak mi się wydaje, jestem wciąż zachowany przy życiu, to i dla niepoznaki wypada jakieś gesty uczynić potwierdzające taką hipotezę. Zachciało ci się pisania Dziennika, to teraz się męcz! A, jak wiadomo, Dziennik zawsze podlega zabiegom literackim, coby Dziennik uczynić nieskazitelną projekcją skowytów Ducha. A Duch tchnie kędy chce... Tak więc, w chwilach smuty, na rosyjskie udaję się zgromadzenia, gdzie mi się wydaje, że znajdę tam powiew swobodny. I zaraz dostaję po łbie, bo spotykam tam takich samych Idiotów jak w Rzeczypospolitej. Jak coś napomknę o polskim przez czterysta lat Lwowie, to mi odpowiedzą z sardoniczną swadą : "A kiedy to Lwów należał do Polski?" Panie Boże, spuść nogę i kopnij! Jak napisałem o wyczynach Suworowa na Pradze, to mi skasowali moje literki i nie było już problemu. Mamy więc, my i Rosjanie, tę samą przypadłość. Bez wodki nie razbieriosz! 
 
30 lipca 2023
W Dzienniku powinno się zapisywać to, co aktualnie jest na tapecie. Jednakże obecnie nam panująca codzienność wszystkie nasze spontaniczne odruchy zamiata pod dywany ministerialnych i prezydęckich łże-autorytetów. W mojej gminie, na ten przykład, oglądam w ekskluzywnym wydaniu spasione i zadowolone mordy tzw. samorządowców, którzy już dawno rozstali się z rzeczywistością, której się mienią autorami. Idzie więc wszystko na krzywy ryj i nie masz w tym nawet zalążka rozumnej i bezinteresownej opoki dziejów. Ten folwark, któremu na imię Polska, został oddany w pacht. Za naszą zgodą i karykaturalną wiedzą.
Czyż więc zagrażają Rzeczypospolitej jacyś zewnętrzni wrogowie? Ja o tym od wielu lat piszę, że największym  wrogiem Rzplitej jesteśmy my sami: Tubylcy, bo już nie Polacy. 

3 sierpnia 2023
Popełniłem błąd szkaradny i w jednym z moich tekstów pochowałem nieszczęsną Dagny Juel-Przybyszewską w Odessie. Dowód to dotkliwy, że nie należy ufać własnej pamięci, bo chochliki tylko czekają na prześmiewcze chichoty. Aliści nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - jak powiada stare przysłowie, które wielokrotnie mi się potwierdziło. Pochyliłem się tedy nad Odessą. I zaraz na wstępie zderzyłem się z dziejowym poplątaniem, bo przecież każdy lubieżny historyk ciągnie w swoją stronę. I tak (podobno) w roku 1900 żyło sobie w Odessie 450 tys. mieszkańców. Ktoś inny jednak podał taką miarę, że w roku 1897 60 procent mieszkańców mówiło po polsku. Nie jest to wprawdzie równoznaczne z narodowością, aliści stanowić może ambarasującą sugestię dla badawczych celów. Tak więc co chwila przybywa mi nowych wyzwań i coraz trudniej przychodzi mi się wyrobić: siano dla Donnki trza przywieżć i zabezpieczyć (całe 9 balotów po 300 kg każdy), drew narąbać na zimę, drogę przez bagna do Bronnej Góry reperować (brama też się reperacji domaga), stajenkę i kupy Donnki przed stajenką do porządku doprowadzić, gonty na dachu wymienić, posadzkę w kamiennej części zakończyć, kredens przepiękny 150-letni - wyrestaurować, szklarenkę złożyć, moje trzy fortepiany też wreszcie naprawić, klawesyn mój koncertowy 100-letni (2,70 m długości) do powagi koncertowej przywrócić, o siodła i ogłowia przepiękne zadbać, dla Donnki stajenkę własną zacząć, bo mieszka w Domu. Sanie stareńkie odmalować. I jeszcze bibliotekę uporządkować (ok.6 tys. woluminów i wciąż ich przybywa, donner wetter). W dużej izbie pobudować piec Kuzniecowa, do którego kafle i materiały zbierałem przez lat dwadzieścia. A jeszcze Gazika (lat 51) uruchomić, bo przeszedł chwilową odnowę biologiczną skrzyni biegów, Mercedesa 123 kombi 300 TD przywrócić do fabrycznej postaci (skończył lat 40), Kaczorka, czyli mercedesa 310 (też już 34-letniego pospawać w jednym wrażym miejscu, o Garbuska, czyli  VW też podbać, któremu się należy, bo jest w codziennej eksploatacji. A przecież powinienem już zwolnić, bo i stare relatywnie kości już trzeszczą. I jeszcze kilka obrazków chciałoby się namalować, bo w nich najbardziej jestem namalowany. Jak przystało na Wędrowca, który na chwilę zszedł z obrazu. Bo tam jest moja Ojczyzna! Ta wymalowana w imaginacji Polska!

24 sierpnia 2023
Dwa tygodnie w szpitalu. Wyszedłem ubogacony o nowy narząd i spotkania z towarzyszami niedoli.. Aczkolwiek o niektórych trzeba raczej zamilczeć; chorzy są, więc nie będę się  nad ich agresywną głupotą znęcał. - "Pan się naczytał za dużo książek"- powiedział do mnie jeden samorodny geniusz.      

25 lutego 2024
Dzisiaj przeleciał nad Bronną Górą pierwszy klucz dzikich gęsi. A wokół woda wysoka, więc jestem już na wyspie.

piątek, 7 października 2022

JESIEŃ

Zapracowany w codziennych moich znojach i obowiązkach, wciąż żywotnej pasji tworzenia w tym miejscu, które stworzyłem zaraz po ingerencji Stwórcy, umykają mi czasem olśnienia Przyrody. A nawet jeśli nie umykają, to wydają się niegodne przeniesienia na papier, który już dawno zmienił się na komputerowy wydruk. Przecież opisywanie czegoś, co jest zwykle ogólnie dostępne dla duszyczek zawistnych  i zgorzkniałych jest dotkliwym pogodzeniem się z Nicością. Taki literacki wybryk mija się z wiarą w prawdomówność i kreację tak wątłych literek, które pod stalówką się ujawniają, bo taki jest tradycyjny warsztat pisarza, w którym chcą się dobrze czuć zaprogramowani w odpowiednich państwowych instytucjach mędrcy i głosiciele kolejnego ładu, czyli zwykłego totalitaryzmu, który w swoim czasie pożarł już miliony Istnień nie po to przecież, by cokolwiek ocalić. On jest po to, byśmy zwątpili w ludzką kondycję - i ta hipoteza rzeczywiście da się udokumentować.

Tak więc Jesień odsłania swoje kolejne oblicza, bo klucze dzikich gęsi znów lecą na południe, jak co roku , raz wcześniej, raz później.. W tym roku pierwsze klucze zaczęły się formować 19 września. Bardzo żałuję, że nie prowadziłem przez te wszystkie lata mojego bytowania w Bronnej Górze kalendarium ich odlotów i przylotów.  Tak w tamtych latach pojmowałem moje tutaj Istnienie, czując się częścią Przyrody, która nie musi dbać o zapis. To jest ta wiedza tajemna, dostępna Zwierzętom, Drzewom i Wędrowcom, więc nie chcą się oni starać o tani poklask na użytek gawiedzi i ich cynicznych sponsorów. 

W Jesieni pierwsze siwieją brzozy, klony ochrą się pokrywają, kaliny krasiwieją, dęby rdzewieją, jesiony wciąż zielone jako i jodły, modrzewie czekają do pierwszych przymrozków.  Niekiedy, na widnokręgu nad lasem, opada szybując jakiś balon świetlisty a tajemniczy, a w chmurach wieczornych przesuwa się wysoko jakiś pojazd kosmiczny w kształcie elipsy z migającymi jaskrawo-żółtymi światłami. Bo też chyba nie wszyscy te zjawiska zauważają, wpatrując się bezmyślnie w telewizyjny ekran! W Bronnej Górze zaś Czas płynie jak przed wiekami. Gandalf szamocze się ze swoją chucią, bo od kiedy został dość dotkliwie pokiereszowany przez Wilka, stracił poczucie rzeczywistości, albowiem to nie Wilk, ale człowiek jest jego największym wrogiem. Ostatnio przyszedł ze swoim haremem Łań i porykiwał głupiec dosadnie i zwycięsko. Nie masz na naiwność żadnego lekarstwa w świecie ludzkim i zwierzęcym. Ryczy tedy Gandalf to tu to tam i z tym ryczeniem mam taki przekaz, że mój lęk o niego wciąż wzrasta. Kiedy jego ojciec, przed laty, podszedł do mnie wreszcie na wyciągnięcie ręki, i ufnie  koło mnie sobie stał skubiąc siano, poczułem przede wszystkim jego niezwykły puszczański zapach, złożony z mchów, jego wilgotnej sierści i zbutwiałych liści. (Gandalf, wówczas jeszcze młokos, stał z szacunkiem nieopodal). Zapach ten był nie do ogarnięcia dla zwykłego mieszczucha, więc stareńki Jeleń dał mi znak, że zostałem przyjęty do puszczańskiego świata.  A przecież one, te Zwierzaki, żyją jeszcze wśród nas, coraz bardziej spychane na ludzkie wyasfaltowane i wybetonowane śmietnisko.

W Jesieni, jak to jest w zwyczaju, wszystko zamiera sposobiąc się do nowego rozkwitania. Dlatego niesłusznie się poddajemy destrukcji. W każdym opadłym listku i my się ukrywamy do powtórnych narodzin. Jak mawiał Julian Przyboś - mój chłopięcy Przewodnik w poetyckim świecie, którego chyba już mało kto pamięta: " Świat nie jest, świat się wiecznie zaczyna". 

P.S. Gandalf został zamordowany wczesną jesienią 2023 roku. Jeszcze we wrześniu był u mnie, ale już widziałem w jego oczach przeczucie tego, co mu się wydawało nieuchronne. Zgiń i przepadnij morderco Gandalfa. Duch Gandalfa mi wszystko opowiedział. Dlatego nie licz, gnojku, na życie wieczne. Ty także zostaniesz odstrzelony, bo taka jest natura zbrodni i kary.

czwartek, 9 czerwca 2022

POLSKA W UKROPIE

 Już raz dałem taki tytuł dla mającego się stworzyć felietonu, ale na drugi dzień tytuł ten odwołałem i wycofałem się w zaułek zaciszny. A to dlatego, że wstyd mnie ogarnął, bowiem pisanie o rzeczach tak oczywistych dla każdego myślącego przedstawiciela rodzaju ludzkiego musi powodować w nim poczucie głębokiego stresu, czyli swoistej dychotomii myślenia. Wprawdzie o bezinteresowne myślenie trudno jest podejrzewać rzesze tubylczej ludności, ale pułapka na niedobitki umysłowej wolności wciąż nie jest domknięta i przepadają w niej nie tylko najbardziej duchowo upośledzeni. Bo ci umysłowi nieszczęśnicy  przyłączą się do każdej niegodziwości za 500 plus i trzynastą emeryturę i jeszcze pójdą się bezmyślnie  "zaszczepić". Ale nie o nich mówię, aczkolwiek i dla nich mam jakieś tam usprawiedliwienie. Mówię więc o tych, których podejrzewam o wspólnotę myśli, która rodzi się i umiera w każdej sekundzie naszego Istnienia pozbawiona naszej wiary i opieki. Akurat tu, nad Wisłą, na wiślanym ruchomym piasku. Kiedy więc chcą nas z tej Ojczyzny wygnać, kiedy starają się nas zaprzepaścić w Ukropie - bo pojęli, jak można ugotować polską żabę -  nie daj się uśpić ciepłą wodą, bo i tej ci zabraknie. Tam, na Ukrainie, stojącej u kraja Rzeczypospolitej, panowali Zasławscy, Braniccy, Pułascy, Stadniccy, Zalescy, Szydłowscy, Orłowscy, Boguszowie, Krechowieccy, Dwerniccy, Konopaccy, Podgórscy, Mniszkowie, Szembekowie itd..., a więc te wielkie rody Rzeczypospolitej. Wokół gospodarowali zwyczajni polscy kmiecie, bo nie da się dokładnie wydzielić, co kozackie rozbójnicze, a co Rzeczypospolitej.  Dzisiaj na Ukrainie sposobią się do ukraińskiej klęski blagierzy Arestowicze, mięśniaki Kliczcy, komicy Zeleńscy i ich błazny. Zwyczajny lud ukraiński umiera w okopach, i nie wie za co. Nie wie, kto go do nich zapędził. Dla podtrzymania tej samounicestwiającej się narracji, obowiązuje w załganych mediach jedna prostacka wizja złej i za wszelkie zło odpowiedzialnej Rosji. Wśród wielu symboli tego panoszącego się łgarstwa łatwo jest wskazać na wybitnych Prawych i Sprawiedliwych pantoflarzy, jak na ten przykład  krakowski kaznodzieja w proffessorskiej aurze Andrzej Nowak, któremu już niegdyś poświęciłem nieco uwagi, gdy chciał podreperować swoją historyczną reputację kandydaturą na lokatora prezydenckiego Pałacu w załganej doszczętnie Rzeczypospolitej sfanatyzowanych Gnomów. Tak więc i byle Strach na Wróble ma ucho wyczulone na telewizyjną wersję swego załganego żywota i chętnie i z oddaniem przyklaskuje dostawom broni na Upadlinę, bo  karmiona ochłapami od lat rusofobia jest jedynym dostępnym jego umysłowości azymutem i orientacją we Wszechświecie. Pewność tę opiera na czytaniu dwóch tygodników i jest święcie przekonany, że ma wgląd w różne źródła krystaliczne informacyjnej czystości. To, że wisi nad nim Zagłada w najbardziej doczesnym wymiarze, wydaje mu się spiskową teorią, którą wyśmiewa przy każdej okazji, wykazując przy sposobności swoje żałosne nieuctwo. 

Długo można by bajać na pokrewne  tematy, aliści bogini Zwięzłości nie ma poczucia humoru. Gromy ciska, cyckiem przyciska i nie masz marny felietonisto innego wyboru, jak się oddać naprawie swego zdezelowanego umysłu, coby dać odpór umysłom wykwintnym, pewnym swojej racji niezależnie od okoliczności. Jak się nieopatrznie wychylisz w oczekiwaniu na myślącą polemikę, to zaraz dostaniesz kopa w tyłek od przypadkowego intelektualisty, któren ma zapisane w swoich odruchach warunkowych, aby Broń Boże nie zadawać się z tak odrażającą osobą, którą stać na posiadanie prywatnego rozumu.  

Po takiej bezczelnej prywacie mocuję się z historyczną czkawką, która musi być przejmującym doznaniem każdego pismaka,. Otóż w roku 1867 Rosja sprzedała Amerykańcom Alaskę za marny grosz. Kto wówczas namówił cara Aleksandra II do dokonania takiej transakcji niby wiadomo, ale trudno to pojąć, chociaż niektórzy tłumaczą ten antyrosyjski akt swoistym poczuciem realizmu. Po latach Federacja Rosyjska  stworzyła dotąd nieistniejące państwo Ukrainę, dając jej wiano z rosyjskich (i dawnych polskich) jak najbardziej terytoriów. Tym samym zadała sobie cios w samo serce, co czas drastycznie  zweryfikował, bo obdarowany za nic miał rosyjską wielkoduszność. Odpowiedzi są tylko dwie: albo Rosja uległa infantylnym politycznym nastrojom albo ma zakamuflowanych wrogów wewnętrznych. Jako zdeklarowany Polak Słowianofil optuję za tymi dwiema kategoriami. Sława Rosji! 

Polsko - trwaj w zamyśleniu! To lepsze niźli patryjotyczny słowotok pajaców.

"RODZINA PANUJĄCA" 
malowała Błotniaczka

Uwaga polemiczna Światowida:

Sporo nowych rzeczy przetłumaczyłem, nawet napisałem coś własnego, co JAKOŚ TAM nawiązuje do Pana przemyśleń z "Polski w UKROPIE" (z którymi rzecz jasna muszę się zgodzić, z małym zastrzeżeniem - a takim to, że całą ta kresowa magnateria, sama będąc RUSKĄ władała głównie RUSKIM chłopstwem, któremu nijak, nigdy i nigdzie myśl o jego "ukraińskości" [czy tam białoruskości typu zachodniego] w głowach nie zaświtała - byli to ludzie "tutejsi", mówiący po rosyjsku, choć gwarą i z polonizmami; później w tą GWARĘ wlały się i germanizmy, ale jedynie w obszarze austriackiej Galicji - tak więc "ukraińskość" językowa to historycznie parę post-galicyjskich zachodnich obwodów dzisiejszego UKROPu - a co z resztą ludności realnie rosyjskiej?; także religia nijak tego UKROtworu nie łączyła, a dzieliła - jedność prawosławnej Rusi Kijowskiej została złamana, gdy różne igrce białego papy doprowadziły do powstania grekokatolickiej hybrydy - ale wszak nie "narodowoukraińskiej" co do natury - bo "zgreczono" i część Białorusinów zanim się jeszcze na mapie narodów pojawili).

Dziękuję Światowidowi za uwagę, ale w moim felietonie nie zamierzałem opisywać stosunków narodowościowych na Ukrainie. To jest dość obszerny temat i nie mieści się w felietonowej konwencji. Jednym tylko słowem podkreśliłem, że "panowanie" owych rodów wskazuje, iż nie jestem nadmiernym apologetą tych latyfundystów, którzy w imieniu Rzplitej na Ukrainie gospodarowali, wysługując się zgubnymi dla Rzplitej plenipotentami. 

wtorek, 5 kwietnia 2022

BUCZA

 Każdy, kto tak jak ja ma chociaż trochę doświadczenia w konstruowaniu planu filmowego, musi stwierdzić, że inscenizację filmową w Buczy zrobiły patałachy. Nie ma tam żadnej dbałości o wiarygodność przekazu i poszanowanie inteligentnego widza. Może i słusznie, bo ta inscenizacja została zrobiona dla odmóżdżonej gawiedzi nawykłej do konsumpcji każdej bredni wyprodukowanej przez medialny przemysł. Widać na każdym kroku, że kierownik produkcji, reżyser i ich  asystenci mało mieli czasu na dbanie o szczegóły nawet na pierwszym planie. Są wszakże rekwizyty, których w normalnej produkcji filmowej się nie używa: to trupy! Aliści wiadomo, że Ukraińcy do produkcji trupów mają szczególne predylekcje. Akurat zaordynowali sobie i nam rok 2022 pod znakiem Bandery. (Mówię: nam, bo usunięty z wojska w wieku 53 lat sfrustrowany generałek Skrzypczak, zwany też Benny Hillem polackiej polityki, wsławiony już swoimi wojennymi ekspertyzami, nie tylko przyłączył Polskę do Ukrainy, ale jest najwyraźniej odurzony dymami nad każdym pobojowiskiem, nad którym unosi się duch tego ideologicznego zwyrodnialca.)

Jeśli ktoś jednak myśli, że zacznę tutaj drobiazgowe śledztwo - które mi najpewniej zajmie resztkę żywota - to najzwyczajniej się myli, albowiem wszelkiego ukraińskiego propagandowego chłamu jest ci u nas pod dostatkiem. Akurat w Buczy Rosjanie pozostawili wyraźne wskazówki, kto tych zbrodni na cywilnej ludności dokonał. Więc pochowani cywile  przy cerkwi są marnym dowodem na wojenne zbrodnie Rosjan, którzy tak ostentacyjnie zadbali o ukrycie swych rzekomych czynów. Tym bardziej że na dostępnych zdjęciach widać wyraźnie, że grób ten nie został odkopany, a ledwie przysypany piaskiem, ażeby można było pokazać fragmenty dobrze zachowanych ciał.  Trupy jednak przy rozwalonych rosyjskich (jak należy domniemywać)  czołgach mają na rękawach białe opaski, więc jest to wyraźna przesłanka i błąd scenarzystów, bo były one za życia przyjazne Rosjanom.  Tak więc  biała opaska na rękawie to był ten glejt na nietykalność w każdych warunkach. Jakże więc można wmawiać ludziom, że ich właśnie zbrodniczy naturalnie Rosjanie w pierwszym rzędzie wymordowali?! Tak więc Ukry  - wedle mnie - ostrzeliwali wycofujących się Rosjan i stąd te cywilne ofiary z białymi opaskami. Nie mówiąc o tych,  które dopisano do scenopisu, bo machina medialnych zbrodni potrzebuje pożywienia, jeśli nawet są to trupy.

Bo przecież mamy i z przeszłości wiele  takich relacji, jak to Ukraińcy - a często zwyczajni  sąsiedzi - mordowali Polaków i swoje polskie żony na rozkaz obłąkanej ideologii. Tedy nawet mordowanie najbliższych na ofiarnym ołtarzu ukraińskiej schizofrenicznej tożsamości było i jest ukraińskim zaszczytem. Mordowanie zaś toporem jeńców w filmie "Ogniomistrz Kaleń" nie jest doprawdy żadnym wymysłem. Albowiem i dzisiaj ta chwalebna tradycja jest kontynuowana, kiedy mordowani są rosyjscy jeńcy sztyletem pod okiem kamery, bo to gierojam sława jest przynależna. Tak więc Ukry sami się chwalą i filmują dowody swoich zbrodni, bo taka w nich natura. Strzelić rosyjskiemu jeńcowi w kolana - to bohaterska jest ukraińska przypadłość. I za tymi psycholami gardłują poliniackie imbecyle. Dla pamięci tych ukraińskich zbrodniarzy, którzy mordowali ludność cywilną na Wołyniu i w Powstaniu Warszawskim. Dobrze się więc ma i reprodukuje ta złowieszcza megalomania, która z zaciętą furią  nawołuje do zniszczenia Rosji - choćby po  trupie Polski.

Bu cza cza!





wtorek, 22 marca 2022

 

piątek, 24 czerwca 2011

Z POLSKI DO ROSJI I Z POWROTEM

Mój felietonik "PRZEPIS NA MYDŁO" został przetłumaczony na bukwy przez Władimira Dworeckiego, poprzedzony przedmową i zamieszczony na jego blogu: http://dtzkyyy.livejournal.com

 -277. Растворимое мыло

Я не далее как сегодня общался на форуме одного популярного среди поляков блога с очень интересным профилем, во многом сформированным за несколько лет его автором, скрывающимся под псевдонимом "егерь Маруха".

Форум откровенно публицистический, но тем, собственно, он и интересен "психиатру на покое", профессиональную деятельность которого тоже можно свести к протопублицистике. Блог публикует хорошо аргументированные статьи, основанные не столько на историческом и мифологическом материале, сколько на материале современном.

"Демократический" вопрос в Польше стоит, как бы не показалось это надуманным, более остро, чем у нас, поэтому мне читать материалы блога интересно как своеобразную проекцию отечественной новейшей истории, развивайся она по гайдаровскому сценарию, не прерванному (частично) в 2000 году. Материалы блога сдобрены изрядной долей небанального польского юмора и ядовитого сарказма, и общий тон реплик хозяина блога, как и отборной команды его постоянных комментаторов кажется мне вполне позитивным при всей отчаянности нынешнего положения поляков. Боевая команда участников блога на удивление доброжелательно и с большим интересом относится к России и русским, к Белоруссии в лукашенковской версии, сочувствует КАДДАФИ, высмеивает Евроколхоз, живого места не оставляет от правящей польской компрадорской элиты, при этом критикует современную польскую церковную иерархию (не исключая покойного папы-поляка), сдавшую все рубежи на Втором Ватиканском соборе, при этом как хозяин блога, так и большинство его комментаторов являются католиками - дособорниками или седевакантистами (от лат. sede vacantis - "пустой престол").

Словом, названные поляки ярко описывают ситуацию, в которой сами оказались после ухода из советского лагеря под Америку, к которой относятся с плохо скрываемыми ненавистью и презрением. Вот там-то сегодня я и обраружил один комментарий, который захотелось перевести читателям своего блога. Спросил у автора разрешения. Автор не только не возражал, но и просил передать  привет России и русским.

Что я и делаю.

Как можно предположить - и Вы не ошибетесь - беседы с поляками доставляют мне почти профессиональное удовольствие, поскольку под одними и теми же словами и оборотами мы подразумеваем часто разное, а иногда и противоположное. Тем интереснее находить общий язык и точки соприкосновения между людьми, имеющими не только разные взгляды на одни и те же вещи, события, явления и персоналии, но и сходные в главном: в отношении к родине, к власти, к собственному народу и - разумеется - к религии.

Гервазий ГАГУЦКИЙ
РЕЦЕПТ МЫЛА

Некоторым выпускникам ускоренных курсов предельно независимого журналиста или публициста я посвящаю свою высокую речь. Надо только будет пригласить к участию в дискуссии недалекого представителя польского меньшинства и умело пользующегося польским языком представителя большинства еврейского, чтобы преподать недобиткам полян ясную проповедь.

Такой унылый спектакль повторяется тут и там для свидетельства о том, что Цензор давно уже рассыпался в пух и прах, а мы - вполне открыты для иного описания реальности. Эта пирамидальная ложь чувствует себя очень комфортно и постоянно подкармливается все новыми конфигурациями данных. - Мол мы должны быть постоянно начеку, поскольку даже Творец уже столь слаб, что не в силах удержать свое творение в задуманном состоянии.

Приходится признать - памятуя описание польской идентичности, сделанное век назад Романом ДМОВСКИМ, - что в этой материи ничего не изменилось с тех пор. Среднестатистический потомок полян, раздирает одежды перед крестом на Краковском Предместье, когда Отчизна его гибнет, а потомок хазар поддерживает его в этом деле, спокойно распластываясь крестообразно в польском костеле, и, выдавая себя за польского патриота, подбрасывает дровишек в огонь, на котором в отсутствие местных жителей сгорает их прошлое, их имущество, их Земля. Польская Земля!

А ведь то, что кто-то в Польше спасся и был принят с польским гостеприимством, не дает им права спать на моем супружеском ложе, ходить в моем халате и тапках, не дает права привествовать от моего имени захватчиков!

Вот и стою я на развалинах и думаю, что из моей жизни может пригодиться недобиткам полян в их гордой борьбе за сохранение материи и пястовского духа.

И вдруг нахожу, что денатурат (подкрашиваемый ранее в тошнотворный фиолетовый цвет) может здесь подойти. В прежние времена в просвещенных кругах общества он играл роль сегодняшнего виски. Процеживался сквозь ржаной хлеб и бумагу из школьной тетрадки, сдабривался натуральными, без химического дерьма вишнями, в результате получалась отличная наливка, помогавшая пережить трудные времена.

Сегодня нам осталось только растворимое мыло.

środa, 16 marca 2022

STARCIE

 

Natarcie Rosji i nowego świata. O co tak naprawdę walczy z „zachodem” Rosja na Ukrainie?

Poniższy tekst przetłumaczyłem już jakiś czas temu, ale zastanawiałem się nad odpowiednim wstępem do niego. Dla kogo i po co ten tekst tłumaczyłem? Z każdym dniem było dla mnie coraz bardziej jasne, że w niegdyś polskim narodzie i niegdyś polskim państwie w zasadzie nie ma dla tego tekstu odbiorcy, bo nie ma tu nikogo zainteresowanego rozumieniem czegokolwiek, a już w szczególności – rosyjskiej perspektywy na geopolityczne zdarzenia po 1991 r. Tym bardziej rosyjskiej perspektywy na „ruskie” sprawy, skoro brak zainteresowania nawet sprawami położenia własnego narodu, destrukcji własnego państwa, gospodarki narodowej i biologicznej tkanki narodu po 1989 r. Przyczyną tego stanu rzeczy jest kompletny upadek intelektualny narodu polskiego – aż po utratę samoświadomości politycznej i zdolności definiowania własnych interesów. To skutek zmonopolizowania wszystkich ośrodków opiniotwórczych przez gremia antypolskie i wysługujące się im miernoty. Dziś „Polacy” od niby „mądrych” profesorów uniwersytetów przez superinteligentnych członków Mensy i „pracowników umysłowych” po robotników i sprzątaczki, noszący polskie geny, ale nie noszący polskiej świadomości – pozwolili się przekształcić w zdalnie sterowane mięso, nienawidzące na rozkaz mediów jednych, kochających na takiż rozkaz drugich – i uważających zaszczepione im sztucznie emocje i prymitywne hasełka za własne „poglądy”, będące istotą „polskiego interesu narodowego”. Drogie polskojęzyczne matoły, kalające polski genom swoim bezmózgim istnieniem, uwłaczające sobą i swoimi zachowaniami samemu mianu istot rozumnych. Informuję was, że wasze państwo jest takim samym bantustanem „zachodu” jak Ukraina, wasze „elity polityczne” i ekonomiczne są takim samym sprzedajnym i obcym waszej nacji łajnem jak „elity” Ukrainy, w obronę których „anglosaskie” media wmanewrowały obecnie nieszczęsny i głupi (jak wy) ruski naród Ukrainy. W tej niewoli, w której tkwicie czeka was tylko biologiczna zagłada (której finałem będzie wielorasowe społeczeństwo wzorowane na amerykańskim czy szwedzkim – gdzie z czasem staniecie się mniejszością – a ostatecznie rzadkością na ziemi waszych przodków, którą pozwalacie zachwaszczać) – po tym, jak zostaliście już zgładzeni politycznie i gospodarczo – i pozbawieni politycznej możliwości, by zmienić cokolwiek – bo wszystkie dopuszczane do politycznego teatrzyku partie są w istocie tylko różnymi twarzami (i / lub marionetkami) tej samej, niszczącej was planowo i metodycznie mafii. Rosja dziś na Ukrainie próbuje ocalić (tak, niemożliwe, ale jednak) przed waszym losem choć część narodu ruskiego zamieszkującego Ukrainę. I oby jej się to udało, dla dobra całego „ruskiego świata” i świata w ogóle. Zwycięstwo Rosji w tej wojnie z „zachodem” to będzie dla narodu polskiego mikre światełko na końcu tunelu. Światełko, którego znaczenia i tak nigdy nie pojmie, geopolityczna szansa, którą w swojej bezdennej głupocie – jak zwykle podepcze. Bo naród bez elit myślących i uczących go myśleć może tylko być stadem niewolników, którzy w końcu rozpłyną się w nicość – czy to w Wielkich Niemczech czy Wielkim Cesarstwie Europejskim – czy w wielorasowym bantustanie – protektoracie USA na skraju Europy.

Autor: Петр Акопов (Piotr Okopow)
Tytuł: Natarcie Rosji i nowego świata (Наступление России и нового мира)
Tłumaczenie i komentarze: Światowid, swiatowid.video.blog
Źródło: https://ria.ru/20220226/rossiya-1775162336.html (wskutek blokady informacyjnej „wolnego świata”, ceniącego ponad wszystko „wolność słowa” i „dostęp do informacji” swoich mieszkańców, adres ria.ru nie działa, ale ze strony ria.ru tekst zniknął już o 19:05 27.03.2022; można go jeszcze znaleźć tylko tu: Наступление России и нового мира)

Na naszych oczach rodzi się nowy świat. Operacja wojskowa Rosji na Ukrainie zapoczątkowała nową erę – i to w trzech wymiarach jednocześnie. I, oczywiście, w czwartym, wewnętrznym wymiarze rosyjskim. Rozpoczyna się tu nowy okres, zarówno w ideologii, jak i w samym modelu naszego systemu społeczno-gospodarczego – ale o tym warto porozmawiać osobno nieco później.

Rosja odbudowuje swoją jedność – tragedia roku 1991, ta straszna katastrofa naszej historii, jej nienaturalne zwichnięcie, została przezwyciężona. Tak, wielkim kosztem, tak, przez tragiczne wydarzenia prawdziwej wojny domowej, bo teraz nadal są tam bracia strzelający do siebie, rozdzieleni przynależnością do armii rosyjskiej i ukraińskiej – ale Ukraina jako antyrosyjska już nie będzie istnieć. Rosja przywraca swoją historyczną całość, jednocząc rosyjski świat, rosyjski naród – w całości Wielkorosjan, Białorusinów i Małorosjan. Gdybyśmy tego zaniechali, gdybyśmy pozwolili, aby tymczasowy podział trwał przez wieki, nie tylko zdradzilibyśmy pamięć o naszych przodkach, ale zostalibyśmy potępieni przez naszych potomków – za to, że dopuściliśmy do rozpadu ziemi rosyjskiej.

Władimir Putin wziął na siebie – bez cienia przesady – historyczną odpowiedzialność, decydując się nie pozostawiać rozwiązania problemu Ukrainy przyszłym pokoleniom. Konieczność rozwiązania tego problemu zawsze byłby dla Rosji egzystencjalnym zagadnieniem – z dwóch zasadniczych powodów. Kwestia bezpieczeństwa narodowego, czyli uczynienia z Ukrainy antyrosyjskiego obozu wojskowego i narzędzia nacisku Zachodu na nas jest wśród nich dopiero na drugim miejscu pod względem ważności.

Pierwszym z nich zawsze będzie kompleks podzielonego narodu, kompleks upokorzenia narodowego – kiedy dom rosyjski najpierw stracił część swojego fundamentu (kijowską), a potem musiał pogodzić się z istnieniem dwóch państw i już nie jednego, ale dwóch narodów. To znaczy albo porzucić swoją historię, zgadzając się z szalonymi wersjami, że „tylko Ukraina jest prawdziwą Rosją”, albo bezradnie zgrzytać zębami, wspominając czasy, gdy „straciliśmy Ukrainę”. Odzyskanie Ukrainy, czyli zwrócenie jej Rosji, byłoby z każdą dekadą coraz trudniejsze – przekodowanie, derusyfikacja Rosjan i nastawienie przeciwko Rosjanom Małorosjan-Ukraińców nabierałoby tempa. A gdyby doszło do umocnienia pełnej kontroli geopolitycznej i wojskowej Zachodu nad Ukrainą (mowa o przyjęciu do NATO), jej powrót do Rosji stałby się w ogóle niemożliwy – przyszłoby o nią walczyć z blokiem atlantyckim.

Teraz tego problemu już nie ma – Ukraina wróciła do Rosji. Nie oznacza to, że jej państwowość zostanie zlikwidowana, ale że zostanie zrestrukturyzowana, przywrócona i wróci do swojego naturalnego stanu jako część świata rosyjskiego (Światowid: Chcąc jako Polak i polski nacjonalista [bo nie – waszyngtońskiego chowu „narodowiec” „narodu” katolicko-libertariańskiego rodem z „Konfederacji” czy różnych „ONR”-ów] zrozumieć perspektywę rosyjską na tzw. „naród banderowski”, który „zachód” próbuje stworzyć z ukraińskich Rusinów, wyjaśnię to patrząc na nasze własne podwórko. Cóż powiedzielibyśmy, gdyby „zachód” w 1989 r. stworzył z części PRL [choćby na tej drodze, na której powstało „niepodległe Kosowo”] jakiś „Wolny Śląsk” z „narodem śląskim”, którego bohaterami „narodowymi” staliby się bojownicy Werwolf-u i dziadkowie w SS i Wehrmachcie, a oficjalną ideologią – hitleryzm? Gdzie polska mowa byłaby zakazana, propolscy działacze byliby mordowani, propolskie partie – zdelegalizowane a ludność poczuwająca się do polskości na siłę wykorzeniana ze swojej tożsamości narodowej? Czy patrzylibyśmy obojętnym okiem na budowę przez „zachód” u naszych granic, na naszych ziemiach, z naszych rodaków – takiego „narodu”?). W jakich granicach i w jakiej formie zostanie utrwalona unia z Rosją (poprzez CSTO i Unię Euroazjatycką czy Państwo Związkowe Rosji i Białorusi)? Rozstrzygnięcie nastąpi po zakończeniu historii Ukrainy jako państwa antyrosyjskiego. W każdym razie okres rozłamu w narodzie rosyjskim dobiega końca.

I tu zaczyna się drugi wymiar nadchodzącej nowej ery – dotyczy on stosunków między Rosją a Zachodem. Nawet nie Rosją, ale światem rosyjskim, to znaczy trzema państwami: Rosją, Białorusią i Ukrainą, działającymi geopolitycznie jako jedna całość. Stosunki te weszły w nową fazę – Zachód dostrzega powrót Rosji do jej historycznych granic w Europie. I głośno się temu sprzeciwia, choć w głębi duszy musi przyznać, że nie mogłoby być inaczej.

Czy ktokolwiek w starych stolicach europejskich, w Paryżu i Berlinie, poważnie wierzył, że Moskwa odda Kijów? Że Rosjanie na zawsze pozostaną narodem podzielonym? I to w tym samym czasie, gdy Europa się jednoczy, gdy niemieckie i francuskie elity próbują odebrać Anglosasom kontrolę nad integracją europejską i na nowo stworzyć zjednoczoną Europę? Zapominając o tym, że zjednoczenie Europy było możliwe tylko dzięki zjednoczeniu Niemiec, które nastąpiło dzięki dobrej (choć niezbyt mądrej) woli Rosjan. Późniejsze uderzenie w ziemie rosyjskie to szczyt niewdzięczności, a także geopolitycznej głupoty. Zachód jako całość, a tym bardziej Europa osobno, nie miał siły, by utrzymać Ukrainę w swojej strefie wpływów, a tym bardziej przejąć nad nią kontrolę. Trzeba być geopolitycznym głupcem, żeby tego nie rozumieć.

Mówiąc dokładniej, istniała tylko jedna możliwość: postawienie na dalszy rozpad Rosji, czyli Federacji Rosyjskiej (Światowid: I dokładnie tak było. Zachód nieprzerwanie od 1991 realizował doktrynę Brzezińskiego opisaną w „Global Chessboard” – Putin zablokował „zachodowi” możliwość dezintegracji Rosji, stał się więc „wrogiem publicznym nr. 1”, a proces jego medialnej diabolizacji trwał na Zachodzie non-stop, w szczególności w państwach – pionkach przeznaczonych do wykorzystania w antyrosyjskiej kampanii, jak np. w nieszczęsnym państwie niegdyś polskim, dziś – antypolskim – oficjalnie nazywanym już przez prezydenta Dudę POLIN). Ale fakt, że to się nie udało, powinien być oczywisty już dwadzieścia lat temu. A piętnaście lat temu, po monachijskim przemówieniu Putina, nawet głusi mogli usłyszeć – Rosja wraca.

Teraz Zachód próbuje ukarać Rosję za powrót, za to, że nie potrafi uzasadnić swoich planów osiągnięcia zysku jej kosztem, za to, że nie pozwala jej rozszerzyć swojej zachodniej przestrzeni na wschód. Dążąc do ukarania nas, Zachód uważa, że stosunki z nim są dla nas niezbędne. Ale tak było od dawna – świat się zmienił i nie tylko Europejczycy, ale także Anglosasi, którzy rządzą Zachodem (Światowid: To nie żadni „Anglosasi”, tylko globalna plutokracja etnicznie niezwiązana z „Anglosasami” – możemy określić ją mianem „międzynarodówki globalistycznej”, ale etnicznie ta zbiorowość to po prostu mafijnie zorganizowani Żydzi, którzy zrobili z klas politycznych państw zachodnich swoje marionetki, a z ich społeczeństw – zdalnie sterowanych [żydowskimi] mediami niewolników, niezdolnych do samodzielnego myślenia i wyjścia poza wirtualną rzeczywistość dopuszczonego w mediach spektrum poglądow i „wartości”.), doskonale to rozumieją. Żadne naciski Zachodu na Rosję nigdzie nas nie zaprowadzą. Obie strony poniosą straty w wyniku eskalacji konfrontacji, ale Rosja jest na nią moralnie i geopolitycznie gotowa. Z drugiej strony, dla samego Zachodu wzrost stopnia konfrontacji wiąże się z ogromnymi kosztami, przy czym główne z nich nie mają wcale charakteru ekonomicznego.

Europa, jako część Zachodu, pragnęła autonomii – niemiecki projekt integracji europejskiej nie ma sensu strategicznego, gdy pozostaje ideologiczna, militarna i geopolityczna kontrola „Anglosasów” nad Starym Światem. Nie może się to też udać, ponieważ „Anglosasi” potrzebują kontrolowanej Europy. Europa potrzebuje jednak autonomii także z innego powodu – na wypadek, gdyby Stany Zjednoczone zdecydowały się na samoizolację (w wyniku narastających konfliktów i sprzeczności wewnętrznych) lub skoncentrowały się na regionie Pacyfiku, gdzie przesuwa się geopolityczny środek ciężkości.

Jednak konfrontacja z Rosją, w którą Anglosasi wciągają Europę, pozbawia Europejczyków nawet szansy na autonomię – nie mówiąc już o tym, że w dokładnie ten sam sposób Europa próbuje narzucić zerwanie z Chinami. Podczas gdy atlantyści cieszą się teraz, że „rosyjskie zagrożenie” zjednoczy blok zachodni, w Berlinie i Paryżu nie mogą nie zrozumieć, że po utracie nadziei na autonomię projekt europejski w perspektywie średnioterminowej po prostu się załamie. Dlatego też niezależnie myślący Europejczycy nie są obecnie zainteresowani budową nowej żelaznej kurtyny na swoich wschodnich granicach – zdając sobie sprawę, że stanie się ona więzieniem dla Europy. Stulecie (a dokładnie pół tysiąclecia) globalnego przywództwa tego obszaru w każdym razie dobiegło końca – ale wciąż możliwe są różne warianty jego przyszłości.

Budowa nowego porządku światowego – i to jest trzeci wymiar bieżących wydarzeń – nabiera tempa, a jego kontury stają się coraz wyraźniejsze dzięki rozległej powłoce anglosaskiej globalizacji. Świat wielobiegunowy stał się wreszcie rzeczywistością – operacja na Ukrainie nie jest w stanie zjednoczyć przeciwko Rosji nikogo poza Zachodem. Ponieważ reszta świata widzi i rozumie, że jest to konflikt między Rosją a Zachodem, że jest to odpowiedź na geopolityczną ekspansję atlantystów, że Rosja odzyskuje swoją przestrzeń historyczną i swoje miejsce w świecie.

Chiny i Indie, Ameryka Łacińska i Afryka, świat islamu i Azja Południowo-Wschodnia – nikt nie wierzy, że Zachód rządzi światem, a tym bardziej, że to on ustala reguły gry. Rosja nie tylko rzuciła wyzwanie Zachodowi, ale pokazała, że era globalnej dominacji Zachodu w pełni i ostatecznie dobiegła końca. Nowy świat zbudują wszystkie cywilizacje i ośrodki władzy, oczywiście wraz z Zachodem (zjednoczonym lub nie) – ale nie na jego warunkach i nie według jego reguł.

Światowid: To chyba najważniejszy tekst o konflikcie na Ukrainie, jaki dotąd opublikowałem. Proszę, pomóż dotrzeć do niego innym – umieść odsyłacze na stronach, które odwiedzasz, prześlij linki znajomym. Pomóż budzić z hipnotycznego transu Polaków otumanionych przez polskojęzyczne i „zachodnie” media. Nawet jeden odsyłacz może zrobić ogromną różnicę. Z góry dziękuję.

środa, 2 marca 2022

PIEROGI RUSKIE

 Doszliśmy oto do takiego zakrętu w Historii, że zjedzenie pierogów ruskich stanowi akt antypaństwowy. Wprawdzie to państwo, podobno polskie, chce się odróżniać od chociażby marnego kabaretu, ale ma taką przyrodzoną właściwość, że jego głównym zadaniem jest gnębienie etnicznych mieszkańców tych ziem, którzy z różnych krwi domieszek powstali i się nad Wisłą usadowili. Oni sami sobie są winni, bo zaniedbali Czuwania, a więc tej właściwości, która nie pozwala zasnąć także porywom serca i umysłu, boć rzekomo wstyd się na takowe powoływać.

Tedy, w takiej duchowej mizerii, na odsiecz ruszyli Ruscy, bo chociaż  wojna na Ukrainie trwa już osiem lat, to teraz właśnie cywilizowany świat się obudził i zawrzał słusznym gniewem, więc trzeba dać odpór. Ten czas wykorzystali jednak Amerykańcy i dozbrajali usilnie Ukraińców, ażeby walczyć z Rossiją do ostatniego ukraińskiego sołdata, bo wojna nie na swoim terenie to szczególny dar boży. Tak i oni dali się podstępnie podprowadzić i mosty wysadzili. Ale zaraz potem naszła ich refleksja, że sami nie będą mieli po czym nad tymi rzekami i rozlewiskami jeździć. I się zafrasowali. A tu idą kulomioty ruskie, spadają samoloty ruskie, trupy ruskie wokrug. Wot, tak Ruskie uciekają z Ukrainy pod naporem bohaterskich ukraińskich wojsk. Zanim oni jednak uciekli, w popłochu zbombardowali Kijów, Charków i inne miasta, a nawet drewniane przysiółki w ruinę obrócili. Ruskie sołdaty zgwałcili ukraińskie niemowlęta i je zjedli. Ciężarnym dziewczętom wyrywali płody na deser. Putler zaś na Kremlu o każdym poranku chłeptał niewinną ukraińską juchu na śniadanie. W tej sytuacji polskie generałki mogli się wreszcie wykazać swoim strategicznym geniuszem i orzekli jednomyślnie o prowadzonej przez Rosję wojnie totalnej.  To słynni wodzowie (Skrzypczak, Polko, Bieniek, Drewniak, Różański) zatrudnieni jako eksperci przez "Super Express", w którym  pół baby i pół chłopa  - nazwani dla przyzwoitości Biedrzycką - stanowi kanony polskiej dyplomacji,  obronności i dziennikarskiej bezstronności. Wszyscy śpiewają na jedną jeneralską nutę i żaden nie ma w widoczny sposób złego samopoczucia, że może uchodzić za idiotę, w dodatku w złych zamiarach. Bo, na ten przykład, mogliby wspomnieć i o takiej błahostce, jak amerykańskie laboratoria broni biologicznej  na Upadlinie, kryjącej ten zbrodniczy proceder. Na ten czas mamy wprawdzie sprzeczne informacje, albowiem nie jest pewne, czy Ukry zdołały te materiały biologiczne ewakuować (np. do Polski), czy są one w posiadaniu Rosji, co naturalnie zostanie przedstawione przez Usmanów jako szczególne zagrożenie dla pokoju światowego.  I pomyśleć, że ta cała machina wojenna U.S.Army została wprawiona w ruch tylko dlatego, że kiedyś jakiś Amerykaniec pokazywał bohatersko szklaną fiolkę ( co by się stało, gdyby ta fiolka spadła ze stołu albo zbiła się mu w kieszeni strach pomyśleć) z odpowiednim materiałem biologicznym z Iraku, który miał uśmiercić większość ludzkości na tym padole i stanowić wiarygodną podstawę dla rozpoczęcia wojennej turystycznej wycieczki do Iraku, gdzie ilość zaszlachtowanych Irakijczyków idzie w setki tysięcy, w czym także polish generals brali udział ku chwale Rzeczypospolitej. I jakoś mało kto oskarżał United States o zbrodnie wojenne i żądał wobec tego państwa daleko posuniętych sankcji. A tymczasem hamerykańskie laboratoria na Upadlinie pracujące nad bronią biologiczną są dobrodziejstwem dla ludzkości.

I teraz zajmijmy się ową wojną totalną, prowadzoną rzekomo przez Rosję, którą chcą nam wmówić wspomniani generałkowie i oficerowie aktualnego frontu ideologicznego zafiksowani na komputerowych grach wojennych. Jak możecie oskarżać Rosję o prowadzenie takiej wojny! Czy was pogięło? Czy wy nie wiecie, co to jest wojna totalna, a więc wojna na wyniszczenie?  To są zbombardowane, zrujnowane miasta przede wszystkim. Gdzie są te miasta!? (Wprawdzie manekin Biedrzyckiej gada o Mariupolu, że przypomina Warszawę po Powstaniu Warszawskim, ale i generał Pacek manekinowi przytakuje). Każda wojna jest rzeczą złą, ale Rosjanie w tej wojnie właśnie tylko się bronią. Bronią także Ukraińców przed unicestwieniem przez zaoceaniczną demokraturę ubraną w natowski tarnung i rodzimy nazizm.  (Ale przecież stworzone na wniosek Rosjan korytarze humanitarne ostrzeliwują sami Rosjanie w humanitarnym odruchu, a dywanowe naloty na miasta trwają dzień i noc. "Ani strielajut bomby na Kijowa" - powiada odurzona kandydatka do przesiedlenia na polskiej granicy. To przecież rosyjska armia lokuje swoje stanowiska ogniowe w szpitalach, szkołach, przedszkolach i zakładach psychiatrycznych. Zaprawdę, jak łatwo jest sprzedać tanio każdą brednię). A sam rozkaz prezydenta Putina postawienia w stan gotowości rosyjskich sił nuklearnych spowodował mentalny jazgot  wśród wybrańców odgrywających role polityków i ogłupiałej ciżby. A  kto użył  - jako jedyny dotąd - broni atomowej przeciwko cywilnej ludności!?  Zróbcie sobie ściągawkę ze spisem  wszczętych przez U.S.A. wojen i przewrotów w odległych zakątkach świata od II Wojny Światowej. W samej dwunastoletniej wojnie w  Wietnamie zginęło ok. 3 mln. Wietnamczyków i ponad 50 tysięcy Amerykanów wyjechało w trumnach. A tak mi się zdaje, że Wietnam nie zagrażał hamerykańskiej cywilizacji. I tu mamy to łatwe porównanie, bo Ukrainę przemieniono na U.S.mańską  bazę militarną i otwarte pole dla fantastycznej korupcji (prezio Bidet też jest w tym kotle umoczony, a i nasz prezio Kwaśniewski skasował ten marny milion Euro za swoje eksperckie usługi.) która zdzierała skórę z naiwnych i łasych na paciorki Ukraińców, stwarzając pozory ukraińskiego patriotyzmu pod emblematami Azowa na ten przykład. 

I, na ostatek, ten jedyny przecież napór rzekomych wiadomości, bo Ruski pobity na wszystkich frontach. Wprawdzie ukraińskie Termopile na Wyspie Węży okazały się nieporadną maskaradą, ale mit banderowskiej Ukrainy trzeba będzie jakoś dalej karmić. Nawet Marszałek Piłsudski w chwilach złości powiadał przecież, że Polacy to naród idiotów!




poniedziałek, 13 grudnia 2021

13 GRUDNIA 2021

 Pamiętam dobrze te dni zimowe początku roku 1982 gdy przedzierałem się przez zaspy do mojej Bronnej Góry.  Suwałki były zupełnie zamarznięte, i chodziło się w śnieżnych bajkowych tunelach. W puszczańskiej wiosce nieopodal Bronnej Góry, na wystających z zasp sztachetach, znalazłem pracowicie przybity plakat o wprowadzeniu stanu wojennego. I to był najbardziej dotkliwy przejaw autonomicznej ludowej destrukcji, którą dzisiaj przywołuje się jako znamię totalitarnej krwawej przemocy komuszego aparatu, która to ksywka używana jest po dziś dzień z masochistyczną lubością.

A więc wrzeszczą te "późne wnuki" i łzy ronią fałszywe, do Bozi paciorki zamawiają, pod dom Wojciecha Jaruzelskiego  się udają, by pod ochroną policyjnej zbrodniczej formacji, zamanifestować swoją wolność przekonań i ze swojej moralnej wysokości wzniosłe potępienie dla Generała. A gdzie byliście, kiedy trzeba było dać świadectwo swojej niezłomnej myśli, tylko trochę w innych okolicznościach?  Gdzie jesteście teraz, kiedy trzeba się wykazać cywilną odwagą i i nie dać się zakneblować, lub też nie dać się zamaskować jak pospolity przestępca, który swojej tożsamości nie chce zwykle ujawnić. Gdzie jesteście, gdy policja morduje na komisariatach albo na ulicach?. Gdzie jesteś ty, mój dawny przyjacielu, który stwarzasz wokół siebie nimb niezłomnego opozycjonisty, który rzekomo chciał w swojej wsi zorganizować strajk wieśniaków i za tę mało prawdopodobną myśl skazany został w myśl praw stanu wojennego na półroczną odsiadkę w sanatoryjnych warunkach, gdy w rzeczywistości chodziło o posiadane przez ciebie śmieszne dziecinne radiotelefony o zasięgu 3 kilometrów przy sprzyjającej pogodzie i ukształtowaniu terenu, i za tę swoją "konspirację" otrzymałeś od polskiego państwa sowite wynagrodzenie?  Gdzie jesteście, gdy w wiaro-ułomnym Sejmie odgrywacie role pożytecznych zakneblowanych idiotów? Gdzie jesteście wy, tzw. wyborcy, którzyście ten chłam do Sejmu wprowadzili i na samo(nie)rządach usadowili?

Dzisiaj wielu z was zagłusza prawdopodobnie wyrzuty sumienia, wykonując przestępcze polecenia  zwierzchników. w ramach dozwolonej demokratury. Zagłuszacie je dla iluzorycznych beneficjów, którymi obecna zbrodnicza kamaryla was korumpuje, rzucając wam ochłapy z pańskiego stołu. Każdy z was zdejmuje po pracy mundur lub urzędniczy garnitur, przytula żonę lub kochankę. Kiedy idziecie rankiem do pracy nie powinniście zapomnieć, że to wy, a nie wasi przełożeni, odpowiecie głową za wszystkie ich zbrodnie. Oni bowiem będą próbowali uciekać przed gniewem gdzie pieprz rośnie, ale wy nie będziecie mieli dokąd uciec i opuszczą was wszyscy, bo i wasze kobiety nie będą chciały mieć ogolonych głów!

Takie tu banały prawię, bo czuję, że zbliża się Dzień Sądu, w którym zbrodniarze zamienią się w wisielcze truchła, a my w kwitnące gałązki. Jest to wprawdzie proroctwo złudne, ale staram się naśladować  politruków, którzy każdą fantasmagorię sprzedają nikczemnie swoim wyborcom, jakże nieświadomym swoich wyborów. 

Nie wzywam tedy do wojny domowej, albowiem zastrachane i bezwolne stado samo przygotowało sobie własne unicestwienie. Wskazuję tylko, że w dobie rozrastającego się infantylizmu wszelka forma publicystycznej ekspresji uległa wyczerpaniu. Na Naszej  Polskiej Ziemi ścielą się stosy trupów, ofiar Kaczolandii, a przykładowe poślisko kamaryli konował Bolesław Piecha już zapowiedział likwidację 30 procent tubylczej populacji, która nie da się namówić - wedle jego przewidywań - na wstrzyknięcie zbawiennego preparatu.  Ci, którzy sposobią się do przejęcia steru państwowej nawy, mają podobne przekonania i zadania. Tak więc mamy umierać w zgodzie,  spokoju. i umysłowej apatii. Pozostają w szafach generalskie mundury, rogatywki w szatniach i szable na ścianach.  Ja jednak składałem niegdyś żołnierską przysięgę.

Generale, choć spoczywasz pod tak bolącą powieką, powstań z prochów.

czwartek, 7 października 2021

MOJE DRZEWA

 (Projekt felietonu) 

Nie mogę wprawdzie zapewnić, że uda mi się wydobyć ze śmietnika - w którym dogorywa Rzplita - aby proste literki postawić na właściwym miejscu. Kto chce, niech się uczy na nowo abecadła. Ja chciałbym opowiedzieć o moich mocarnych już drzewach, które sam przed laty posadziłem. Bo też tylko w nich mam milczące oparcie, chociaż czasem tak wyraziście dają mi znaki. Te moje brzozy, klony, jesiony, świerki, sosny moje najmilsze, jodły i dęby i - przede wszystkim - moje pierwsze drzewo, czyli staropolska lipa. One wszystkie i jedyne, są świadkami moich wieloletnich zmagań z tygodniowymi deszczami i nawałnicami, śnieżycami i ekstremalnym mrozem, głodem i dojmującym jesiennym lub przedwiosennym chłodem spowalniającym bicie serca. Ale w tym samym czasie działy się tu rzeczy cudowne, które tylko w naszej wspólnej pamięci zostały zapisane. Najpewniej, po moim odejściu, czas jakiś i w nich przetrwa moja tkliwość dla wigierskiego krajobrazu, tego bezradnego świadka w obliczu  polackiej  sprzedajnej podłości, dopóki jacyś kolejni borejsze i huszcze nie dokonają do reszty zaprogramowanego w nich dzieła zniszczenia. Kiedy dzisiaj spoglądam na ten skrawek polskiej Historii, tak bezmyślnie i nikczemnie niszczony, to dziwuję się swojej naiwnej bezinteresownej głupocie, która Bronną Górę zamierzała przekazać Przeszłości, a więc tej materii duchowej, bez której nasza doczesność zamienia się w proch.

LIPA

Przywiozłem z niegdysiejszych Suwałk jej wątłą drzewną zapowiedź wynajętym żukiem razem z moim pierwszym jednoosiowym pojazdem, czyli taczką, bo byłem naznaczony Lipą Jana z Czarnolasu, albowiem zamierzałem pod Lipą raczyć moich gości miodem zacnym i sąsiedzką troską. Moi dość odlegli za olszynami sąsiedzi szybko przywrócili mnie do pionu i zaoferowali inne rozrywki. Lipa , mimo sąsiedzkiej niegodziwości,, nie przestała być Lipą i rosła w siłę. W Jej cieniu - w rytmie pór roku - wyrastał Dom, czyli Kamienna Góra i Stos Drew Równo Ułożony. I w miarę wzrastania zbliżała się Góra do Lipy i Ona zbliżała się do Góry obejmując ją swoimi korzeniami i konarami. Ta moja tkliwość dla każdej roślinnej Istoty, dla piędzi ziemi wydzieranej Naturze - miała wiele przykrych konsekwencji.  Bo przecież statystyczny zajadacz mortadeli ma w tyłku swoim przepastnym bezinteresowny zachwyt i umiłowanie krajobrazowego piękna, a więc tego Świadka czasu, którego jesteśmy produktem, bowiem honor to lojalność i wierność! Tak więc sadząc Lipę miałem wiele tematów do przemyśleń.

Dzisiaj Lipa dość potężna jest. (W pierśnicy - 140 cm, w przyziemiu - 175 cm) Gdzieś na górze dzięciołek wystukuje w niej swoją dziuplę, latem huczą jeszcze coraz rzadsze pszczoły. Lipy żyją dość długo, jeśli nie prześladują ich urzędujący "obrońcy przyrody".   

JODŁA

 Jodły  przywiozłem  Garbuskiem z mazowieckiej równiny. Dożyły do obecnych czasów dwie! (Pewnie "Puszcza Jodłowa" Stefana Żeromskiego była dla mnie natchnieniem) Miały 30 centymetrów wysokości i igiełki lśniące podobne świerkom, ale zupełnie inne. Ta "Puszcza Jodłowa" na mojej etażerce, obok "Starej Baśni" i "Dzikowego Skarbu"  ( i wielu innych)  tak szeptała: "Przeminęły nad tobą czasy złe, zlane ludzką krwią. Ciągną inne, inne. Lecz któż może wiedzieć, czy z plemienia ludzi, gdzie wszystko jest zmienne i niewiadome, nie wyjdą znowu drwale z siekierami, aby ściąć do korzenia macierz jodłową na podstawie nowego prawa... (...) Jakie bądź byłoby prawo, czyjekolwiek by było, do tych przyszłych barbarzyńców poprzez wszystkie czasy wołam z krzykiem - nie pozwalam! Puszcza królewska (...) ma zostać na wieki wieków, jako las nietykalny, siedlisko bożyszcz starych, po którym  święty jeleń chodzi".

C.D.N.

niedziela, 22 sierpnia 2021

JESIENNE

I znowu zbliża się Jesień

Te listki zmurszałe, jesionów oddychanie

Znów umieramy, bo mknie ku nam Jesień

Więc do jesionów się przytulamy.

Listku jesienny, nie opadaj

Zostań z nami na wieki

Kiedy burze opodal znikają

A łza nam umyka w obłoków powieki.

Listku jesienny

Bądź mężny i wierny.


piątek, 9 lipca 2021

WIGIERSKIE MUZEALNICTWO

Muzeum Wigier wzbogaciło się właśnie o nowe bezcenne eksponaty. Są to zerżnięte w ostatnich dniach przy siedzibie tej szacownej instytucji mocarne jesiony. Bo, jak to powszechnie wiadomo, martwe drzewo jest szczególnie żywe.



Na tę okoliczność parkowa biurokracja WPN (Walne Plądrowanie Natury) - przymuszona głosami ludowego osłupiałego protestu - wydała specjalne oświadczenie, które w szczególny sposób obrazuje, na jakim etapie umysłowego rozwoju znajdują się autorzy tego wiekopomnego elaboratu.  To już najwyższy czas, aby do tej przegniłej od spodu instytucji ochrony dobra narodowego wkroczyła Najwyższa Izba Kontroli i Prokuratura. Wprawdzie żyjemy w czasach, gdy zaufanie do tych instytucji przybrało komiczne rozmiary, ale nie wierzę, że i tam są same półgłówki, gnojki i rzezimieszki. Tedy do dzieła! Rzeczpospolita pamięta, chociaż szkody uczynione przez łatwych do wskazania winowajców są już nie do naprawienia. Ale parkowe synekurki są tym bardziej godne rewitalizacji. Piorun tedy musi w nich uderzyć!
A jesiony, jak to drzewa stareńkie, nic nie miały do powiedzenia. Czerstwe były, mimo swojego długiego żywota. Żadnej próchnicy, żadnej choroby, najwyżej banalne dolegliwości. Stałość jeno i mocarność, i pamięć odległego czasu i pomarłych Istnień. I oto przychodzi jakiś Borejszo albo Huszcza - dwa żuczki gnojniki - i swoim wątłym umysłowym paluszkiem nakazują zniszczenie przeszłości i przyszłości, bo one nawzajem się karmią na pohybel - jak to należy rozumieć - polskości. Borejszo zniszczył unikalną wioskę nad Wigrami ( przed wojną suwalscy Żydzi zwali ją Hamaneja), Huszcza to przyklepał i szafa gra. Więc kontynuujemy bezkarną rzeź drzew.  Oni nie są ze słowiańskiego plemienia, to intruzi ze zidiociałej Barbarii!
I na ostatek jawi mi się kierownik Muzeum Wigierskiego w Starym Folwarku. Otóż do niego się zwróciłem, gdy zaczęła się zagłada unikalnego wigierskiego zakątka krajobrazowego. Facio, nie powiem, obiecał się wywiedzieć i lekko był zszokowany "przeskalowaną budową" na wigierskich wzgórzach. Obiecał się wywiedzieć. Jak się wywiedział, to zaraz pojął, że to jego umiłowany szef  Borejszo wydał taką zgodę na unicestwienie wigierskiego krajobrazu. I zaraz utknęła mu kulka w gardle, więc już nie mógł się wysłowić. Tak więc ma na dodatek te zamordowane pomnikowe drzewa przed swoim oknem jako znaczący symbol dla archiwisty.  -  Takie mamy tu nad Wigrami łamańce i lapsusy. 
Ażeby jednak nie być gołosłownym, w całości cytuję oświadczenie tzw. Wigierskiego Parku Narodowego na temat konieczności usunięcia rzekomo martwych i niebezpiecznych drzew.
"Jesiony, które zostały ścięte stały bezpośrednio przy ścieżkach prowadzących do jeziora Wigry. Od kilku lat jesiony te chorowały, traciły gałęzie i konary, które spadały na ścieżkę, stanowiąc bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia przechodniów. W tym roku po pojawieniu się liści na drzewach zauważono, że spora część gałęzi i konarów w koronach drzew jest martwa, co w połączeniu z nawałnicami mogło doprowadzić do wypadku. Dlatego zapadła decyzja o ich wycięciu."
Pomijam tu specyficzną stylistykę dobrze znaną z innych okoliczności przyrody. Moje jednak organoleptyczne zapoznanie się z zamordowanymi przez parkowych biuralistów drzewami jawi mi się zupełnie inaczej. Także analiza logiczna i językowa stwarza pole do kabaretowego popisu: Owi zupełnie mityczni "przechodnie" przechadzający się w tym właśnie miejscu w czasie nawałnicy to typowi suwalscy zombie atakujący parkowych biuralistów podczas koszmarów sennych. Wnoszę tedy o niezależną ekspertyzę - trudną wprawdzie do spełnienia - albowiem  pokrętna narracja parkowych decydentów urąga nawet elementarnej wiedzy i poszkodowanej inteligencji. Posadowiony przez zdradziecką i zbrodniczą kamarylę na stołek dyrektora WPN (Walne Plądrowanie Natury)  były leśniczy Huszcza ma mózg zainfekowany zapewne  nie tylko grzybem Hymenoscyphus fraxineus. Według niego te zamordowane jesiony miały: 86, 80, 75, 75, i 73 lata. Póki  rzeczywisty stan tych drzew nie zostanie opisany niniejszym oświadczam, że mój blisko 50-letni jesion - rosnący w szczególnie przyjaznym jesionom środowisku - ma w pierśnicy (na wys. 1,3 m) 108 cm w obwodzie, co daje średnicę ok. 32 cm. Zamordowane jesiony mają w pierśnicy 280 cm - 290 cm obwodu, a jeden z nich - nieco powyżej -  prawdopodobnie ok. 4oo cm, co przekłada się na średnicę w miejscu ścięcia 120 cm. (Żyją jeszcze ludzie, którzy podobnie jak ja pamiętają te jesiony sprzed 40 czy 50 lat: już wtedy były dorodnymi drzewami.) Tak więc zniszczono z bezmyślną premedytacją pomniki przyrody, które podlegają szczególnej ochronie nie tylko na terenie parków narodowych. Krętactwo pana dyrektora przypomina usprawiedliwienia kierowcy, który przejechał staruszkę na pasach i ją samą obarcza winą. Leśnik w parku narodowym to tradycyjny dopust boży. (Może nie dotyczy to wszystkich leśników i  bogów,  których za to posądzenie z góry przepraszam. Ale ja już wcześniej pisałem, jak to dyrektor Huszcza lubi lub godzi się na rżnięcie drzew pod byle jakim pretekstem, z których najsłynniejszy jest ten, że masakra drzewostanu rosnącego przy cimochowskiej leśnej drodze była konieczna, bo właśnie w tym miejscu musi być przewidziany dojazd dla wozów straży pożarnej. Słyszałem to osobiście z jego organu mowy: musi się przecież jakoś wypłacić swojemu mocodawcy. Ja akurat jestem dość odporny na marnie udokumentowane brednie. Co innego brednia dobrze udokumentowana, z którą można prowadzić dyskurs.) Trzeba również pamiętać, że szczególnie teren nadwigierski to najbardziej kluczowe militarnie miejsce Przesmyku Suwalskiego narażone na zniszczenie już w pierwszych godzinach otwartego konfliktu, czyli wojny. A Chujnia Konowalska w Cimochowiźnie wyleci w powietrze jako pierwszy obiekt, bo satelity niechybnie odnotowały jej podejrzany wymiar, którego nie zauważył WPN (Walne Plądrowanie Natury) i jego dyrektoriat.
A już szczególnie groteskową umysłową ekwilibrystyką jest zniewalająca troska parkowej administracji  o parkowane pod jesionami samochody. Spadł otóż podobno konar albo gałąź na blaszany wytwór geniuszu ludzkiego i wygiął blachę. Natychmiast więc należy w pień wyciąć podobne zamiary. Ale czemuż to doprowadziliście bruk pod te mocarne jesiony? Żeby wam się te parkowe luksusowe maszyny nie kurzyły, i żeby najbardziej leniwy przedstawiciel rodzaju ludzkiego mógł dowieźć swój tyłek ekskluzywnie jak najbliżej do jeziora i zażyć fekalnej czystości wody? Bowiem sinice w jeziorze Wigry nie pojawiły się 3 lipca, ale już pod koniec maja były wszędzie widoczne. I za zachowanie tych "cywilizacyjnych" wartości opłacalna jest każda na przyrodzie zbrodnia z troskliwym uzasadnieniem, co zgodnie realizują uniżeni posługacze Borejszo i Huszcza. 
Proporcje...czyli pudełko zapałek.
Chore konary!
P.S. 
Wprawdzie uważam, że obecna wojna przeciwko ludziom ma charakter eksterminacji zapowiedzianej w wielu wątkach, o których istnieniu nie ma żadnej wiedzy statystyczny tubylec, aliści pomysł redukcji debili wydaje mi się uzasadniony. Dlatego popieram system humanitarnego ludobójstwa, którego sanitarnym zarządcą jest ekonomista w niedzielę zrobiony. Wprawdzie w Sorkwitach na Mazurach, nie wiedzieć czemu, wyszczepionych śmiercionką jest tylko ok 23% pogłowia, ale mamy jeszcze takie środki przymusu bezpośredniego, aby tych niedowiarków uratować przed niechybną śmiercią na pomidora 19. Dlatego cieszy mnie fakt, że ten "zaszczepiony" suwalski debil, który wczoraj zarzucił mi, że nie jestem Polakiem, skoro nie łyknąłem śmiercionki (znam lepsze trunki), otrzyma to, na co zasłużył. Nie powinniśmy więc boleć nad 150 tysiącami wymordowanych Istnień w ciągu ostatniego roku. W Powstaniu Warszawskim, tej największej hekatombie na polskiej ziemi, zginęło ok 200 tysięcy. Dobijamy do tego właśnie poziomu. Zamordowane krajobrazy, zamordowane drzewa stareńkie - to tylko pomruki zbliżającej się zaplanowanej Zagłady. A my nie ruszyliśmy nawet paluchem w bucie w koniecznej  obronie - a dokładniej - zrobili to tylko nieliczni. Gińcie tedy, jako te jesiony! Nie mam dla was współczucia. Jesteście na tym padole zupełnie zbędni.